Świetny jest utwór „Lull”, który może niektórych odrzucać na wstępie z
racj i wokalu, ale muzycznie jest bardzo sympatycznie i zróżnicowanie,
a nogi dosłownie rwą się do podrygiwania w rytm. Taką gimnastykę to
ja bowiem szanuję! Nieco orientalizmów i ponownych zapędów w
kierunku Protest the Hero czy Coheed And Cambria pojawia się
ponownie z kolei w „Grey Psychology”, a takiego „Face Trial” to by się
nawet Muse jak sądzę nie powstydziłoby na którejś ze swoich
wcześniejszych płyt. Atrakcyjnie wypada także „Set the Table” który z
racji orientalizmów kojarzy się trochę z Soen, by następnie poflirtować
trochę z The Who. Panowie nie spuszczają z tonu także w „Papillion”
bardzo bliskiemu w estetyce do Coheed And Cambria, by „The Curfew”
zabrać się za nieco bardziej pokręcone i techniczne granie w duchu
Mastodona. Małą, a właściwie dużą perełką tego albumu jest zaś niemal
jedenastominutowy „Hovi” z pełnym wachlarzem inspiracji,do których
dołącza także flamenco w instrumentalnym pasażu.
Tegoroczny utrzymany jest w bardzo zbliżonej estetyce, choć nieco
mocniej sięga po alternatywę, a wokalista choć dalej śpiewa wysoko, to
też nieco lżej i bardziej pewnie, bez szarżowania. Słychać to już w
dobrym „The Way Your Heart Sings” o przebojowym ciepłym
brzmieniu i Queenowych zaśpiewkach przy refrenie. Coheedowe
klimaty wracają w „Down to the Wire”, by przy refrenie sludge'owo
zapętlić klimat w stylistyce Boss Keloid z ostatniej płyty, co mnie kupuje
od razu. Radosna atmosfera tego kawałka ustępuje jednak odrobinę
mroczniejszemu i bardziej gęstemu „Beat to Quarters”. Zaskakująco
brzmi „Believe Me” gdzie panowie fajnie łączą radiowa lekkość z
surowym pierdzącym riffem, który najfajniej wypada wtedy gdy
przyspieszają i znów delikatnie pachną Boss Keloid, albo bawią się
konwencją zupełnie jak robiło to Queen czy Muse. Cięższe, pokręcone
granie ponownie wita w „Stoke the Flames” i przy drobnych
modyfikacjach zapewne i Mastodon by się go nie powstydziłby.
Znakomicie wpada w ucho z kolei kawałek zatytułowany „Don't Come
to Close” który ciężkim riffem jest tylko trochę cięższy od zwykłych
alternatywnych piosenek za jaką mógłby uchodzić ten numer. Do
kompletu orientalne przełamania. „We Biegin Again” zaś jest jednym z
takich utworów, które Rush mogłoby nagrać na „Test For Echo”
lub”Vapor Trials”.
86