Terminus - Safe Travels, See You never/Fortune Looming
(2016/2018)
Ten rok dla mnie najprawdopodobniej przejdzie do historii jako rok
odkryć, takich niespodziewanych i zaskakujących. Do znamienitego
grona zespołów, które mieszają gatunki, staromodne i nowoczesne
brzmienia za sobą i do których z całą pewnością będę wracał właśnie
dołączył Terminus, grupa pochodząca z Fayetteville w stanie Arkansas
ze Stanów Zjednoczonych. Nieprzypadkowo też na gorąco zabrałem się
za tekst o dwóch płytach tej grupy, najnowszej i tej starszej o dwa lata i
tylko z początku zastanawiałem się nad tekstem na blogu, ostatecznie
jednak podjąłem decyzję że spróbuję zachęcić do tej grupy tutaj, ale
nadal przypatrując i przysłuchując się obu płytom, zupełnie jak w
normalnej i obszernej recenzji.
„Safe Travels, See You Never” ma genialną okładkę z dwoma szalonymi
arabami i dwoma wielbłądami, dwoma aligatorami i ptasią postacią jak
sądzę nawiązującą do egipskich wierzeń. Do tego ta kolorystyka i
groteska z niej bijąca – miodzio. W tym samym guście utrzymana jest
także muzyka. Otwierający „Dead Head” brzmi trochę tak jakby
wymieszano ze sobą Muse, Protest The Hero i obecnego Mastodona.
Alternatywnie i w bliskim duchu Coheed And Cambria lub The Dear
Hunter jest zaś w drugim numerze z tej płyty, czyli „Burlap Sack”. W
„The Blue Sir” kontynuują klimaty poprzednika, jednakże
podobieńśtwa kończą się jedynie na ekspresji i nagromadzeniu różnych
tropów stylistycznych i charakterystycznym wokalu przywodzącym na
myśl Geddy'ego Lee z Rush.
85