The Black Queen – Infinite Games (2018)
Greg Puciato po raz drugi ze swoim elektronicznym projektem The
Black Queen sięga po zapomniane już chyba przez Trenta Reznora
brzmienia. Podobnie jak na wydanym dwa lata temu debiutanckim
„Fever Daydream” sięga się tutaj po dźwięki, które mogłyby się znaleźć
na pierwszych płyt Nine Inch Nails, ale nie powinno to nikogo dziwić,
skoro w zespole znajduje się też dwóch byłyhc członków formacji
Reznora. Duchowe nawiązania są tutaj słyszalne, ale jednocześnie
Puciato kombinuje po swojemu, na drugim sięgając jeszcze głębiej w
lata 80te, co z początku bardzo mi nie pasowało, ale po kilkukrotnym
puszczeniu całego albumu dosłownie wsiąkłem. Warstwy elektroniki,
bitów i różnego rodzaju zapętleń oraz świetnych wokali raz po raz
zachwycają klimatem i nowoczesnym brzmieniem, które nie pozwala o
sobie zapomnieć, a wręcz przeciwnie po każdym zakończeniu chce się
album włączyć ponownie. Miejscami blisko tutaj nawet do klimatów, po
które z powodzeniem sięgał na dwóch ostatnich Lunatic Soul Mariusza
Dudy, choć tutaj znacznie więcej jest pulsacji synthwave'owych. O ile
debiut był zaskakujący i po prostu bardzo dobry, tak „Infinite Games”
jest jeszcze lepszy i należący do kategorii dojrzewających, takich które z
każdym odsłuchem są coraz lepsze. Wstyd nie znać! Ocena: Pełnia
76