Mask of Prospero – The Observatory (2018)
Swieżynka prosto z Grecji. Wydany w kwietniu „The Observatory”
album jest debiutem formacji, która sięga nie tyle po progresywny metal
ile klimaty deathcore'owe i djentowe. Ateńska grupa nie odkrywa może
niczego nowego, ale zdecydowanie zasługuje na zwrócenie uwagi.
Ciężkie, mocne riffy mieszają się tutaj z ciekawie prowadzonymi
harmoniami, a czyste trochę przypominające Bellamy'ego z Muse
wokale zgrabnie przechodzą w soczysty growl. Słychać, że jest to płyta
dopracowana i brzmieniowo bardzo spójna, balansująca między ostrym
graniem, a eterycznymi fragmentami, budując atmosferę i mrugając do
dłużej istniejących zespołów – wyczuwalne są tu nawiązania do
Monuments, wczesnego Periphery czy w duchu australijskiego Circles,
jednakże nie ma mowy o kopiowaniu. Mask of Prospero ma na siebie
pomysł, co słychać choćby w fakcie, że nie stawiają na bezmyślną
rąbankę i popis technicznych umiejętności, choć i tych odmówić im nie
można. Blisko im też do włoskiego Kingcrow, które przynajmniej od
czasu swoich dwóch ostatnich płyt zdobywa zasłużoną popularność.
Mam nadzieję, że i Mask of Prospero zdobędzie swoich wiernych fanów
także poza Grecją, bo na debiucie wykonują znakomitą robotę. Ocena:
Pełnia
74