Wilk Kulturalny Wilk Kulturalny Listopad 2018 | Page 50

Określany jako tragikomedia mafijna historia rzeczywiście może trochę przypominać pastisz dwóch pierwszych „Ojców chrzestnych” czy filmów Martina Scorssesego (z wyłączeniem „Chłopców z Ferajny” czy trzeciej części sagi o rodzie Corleone, które powstały pięć lat później) jednakże nie to było ambicją Hudsona. Oczywiście są rzeczy wspólne z racji podjętego tematu mafii jak rodzina, honor, interesy i tym podobne, ale stanowią one jedynie tło dla pokazania dramatu jaki rozgrywa się wokół postaci Charliego Partanny (znakomity Jack Nicholson, który wyraźnie w ujęciu Hudsona troszkę podgrywał pod Bogarta) i Irene Walker (fantastycznej Kathlene Turner, jako zakochanej w nim płatnej zabójczyni i oszustce). Wisienką jest zaś rola córki Hudsona, czyli Angeliki Hudson w roli początkowo odtrąconej z rodziny Maerose Prizzi. Pod płaszczykiem czarnej komedii rozgrywa się zarówno kryminał, choć niestety już nie noir, jak również romans z góry skazany na tragiczny koniec. Hudson bardzo zgrabnie żongluje tutaj schematami wypracowanymi zarówno w swoich wcześniejszych obrazach, jak i tymi podpatrzonymi u Coppoli czy Scorssesego, które z jednej strony mogą trochę razić, ale z drugiej znakomicie bawią dowcipem, groteskowym wręcz przerysowaniem pewnych sytuacji.Jednocześnie,choć technicznie jest to film nadal bardzo dobry, to starzeje się on paradoksalnie znacznie mocniej niż pierwsze filmy Hudsona z lat 40, czy porywający opisany wyżej „Człowiek, który chciał zostać królem”. Kiedy oglądałem ten film w dzieciństwie wspominałem go wręcz z sentymentem, ale gdy przypomniałem go sobie nie ukrywam że czar Nicholsona i nostalgii do tego filmu trochę prysł. W swojej klasie jest mimo wszystko film udany, choć zgoła niepotrzebny, choć warsztatowo udowadniający, że Hudson nawet na końcu swojej drogi artystycznej potrafił zrobić film przewrotny i do tego jeszcze bardziej przystępny niż jego wczesne filmy. Hudson niewątpliwie bowiem należy do tych reżyserów, któy umiał żonglować stylem, gatunkami i przede wszystkim stawiającym na porządne kino i o którym trzeba pamiętać, a do jego filmów wracać. Z całą pewnością też w kolejnej odsłonie tekstów o jego twórczości tak i tutaj, nie zabraknie przemyśleń o innych jego obrazach, które zamierzam sobie przypomnieć, lub – bo i takie filmy są na liście – obejrzeć po raz pierwszy. 49