Nie żyjący już John Huston, urodził się 5 sierpnia 1907 roku i
reżyserował aż do swojej śmierci, która zabrała go z tego świata 28
sierpnia 1987 roku. Jego ostatni film „Zmarli” miał już swoją
premierę po jego śmierci, 11 grudnia tego samego roku. Do tego
filmu mam nadzieję jeszcze wrócić w kolejnych tekstach
poświęconych jego twórczości. Pamiętam, nie tylko ze studiów, ale
także z dziciństwa, że bardzo lubiłem oglądać jego filmy, choć nie
znam ich wszystkich. Wyzwanie blogu Po Napisach to świetna
okazja by nie tylko sobie jego twórczość przypomnieć, ale także
nadrobić te obrazy reżysera, których się nie widziało. W tym
numerze przyjrzymy się dwóm wczesnym filmom reżysera oraz
dwóm późniejszym. Dwa z nich to już leciwe, ale jak się okazuje
całkiem jeszcze krzepkie siedemdziesięciolatki, a dwa kolejne to
już dzieła reżysera w pełni dojrzałego i doskonale odnajdującego
się w konwencjach, co zresztą udowadniał już na początku swojej
przygody z kinem.
1.
Debiutował późno, bo w 1941 roku filmem zatytułowanym „Sokół
Maltański” w którym od razu prezentował wysoki poziom
artystyczny, a nawet teraz w siedemdziesiąt siedem lat od swojej
premiery film ten potrafi zrobić ogromne wrażenie. Oczywiście,
sam film zdążył się zestarzeć – zdjęcia i narrację cechuje raczej
statyczność i powolnośc, na próżno szukać ostrych ujęć znanych z
filmów współczesnych, dynamicznej i wartkiej akcji, ale nie oto w
tym filmie wszak chodzi. Kapitalne wrażenie nadal robią w nim
chłodne zdjęcia, które wytyczyły kierunek dla nurtu filmowego
zwanego kinem noir, czyli klasycznemu filmowi kryminalnego. Do
dziś wrażenie robi rola Humphreya Bogarta, jednego z najabrdziej
rozpoznawalnych aktorów swoich czasów, niekwestionowanej
ikony popkultury.
44