Wilk Kulturalny Wilk Kulturalny Listopad 2018 | Page 17

Nie mam tu tylko na myśli mandatu. Co prawda, przy Megadeth napisałem, że ów nadaje się także do podróży autem, to Mustaine postawił także na melodyjność, a Master od Mety jednak jest dość agresywny i przypomina trochę ujadającego psa, a takim właśnie zespołem była w tamtych czasach Metallica, nie ma bowiem co kryć, że dziś przypomina bardziej pociesznego pudelka z różową wstążeczką zawiązaną wokół szyi. Ten sam zresztą banan pojawia się na twarzy i tutaj. 5. King Crimson – In the Court of the Crimson King (1969) Najstarszy w zestawieniu i może nie do końca taki do podróży, a raczej na chwilę relaksu i refleksji w jej trakcie – najlepiej gdzieś na uboczu, leżąc na trawie i patrząc w chmury. Album absolutny, pięknyod pierwszych do ostatnich dźwięków i to takich, któreza każdym razem wywołują na plecach ciarki. Począwszy od kapitalnego, rozedrganego, szaleńczego, a zarazem energetycznego „21st Century Schizoid Man” przez najcudowniejszą smutną piosenkę jaką można usłyszeć w życiu „I talk to the Wind”, dorównujący mu pod względem emocji „Epitaph”, a następnie epicki ponad dwunastominutowy genialny „Moonchild”, kończąc na mocnym finale pod postacią utworu tytułowego. 16