WILK KULTURALNY|NUMER 5|LISTOPAD 2019|KIJ W MROWISKO|STRONA 52
W pierwszym kinowym filmie „Batman” z 1966 roku, będącego
pokłosiem telewizyjnego serialu z Adamem Westem i Burtem
Wardem, gothamowskiego księcia zbrodni zagrał latynoski aktor
Ceasar Romero, który pod makijażem ukrył swój wąsik, uprzednio
odmawiając jego zgolenia. Jego wersja postaci wpisywała się w
komiksową, przerysowaną i kampową stylistykę lat 60, w których
zarówno serial telewizyjny, jak i film kinowy powstawał. W tej wersji
był więc bardziej dowcipnisiem i pranksterem, aniżeli
psychopatycznym mordercą. Cała ta wersja, choć dziś ma status
absolutnie kultowy, wywołuje bardziej uśmiech politowania i
wzbudza śmiech, a mnie dodatkowo wzrusza do łez, że we
wspomnianym filmie kinowym pojawia się... komandor Szmiglak.
Wracając do Jokera, to ciężko raczej stwierdzić, żeby każdy kto lubi
żarty, pranki i dowcipy z miejsca miałby być podobny do tej postaci i
stawać się Jokerem. Żarty oczywiście powinny mieć swoje miejsce i
czas, a one same muszą być przemyślane i raczej nie zasadzać się na
przykład na zabijaniu ludzi dla zabawy.