WILK KULTURALNY|NUMER 5|LISTOPAD 2019|BONDER|STRONA 37
Lazenby wypada w nich bardzo przekonująco, podczas gdy w scenach
zabarwionych romantycznie lub erotycznie wydaje się nieco zagubiony.
Mimo to, to jedyny Bond z lat 60tych, na którym najmniej (obok„Goldfingera”)
odcisnęło się piętno czasu. To nadal pierwszorzędne kino i w rzeczy samej jedna
z najlepszych części w serii, którą docenia się taką jaka jest, albo nienawidzi, ale
proszę mi tylko nie mówić, że ten „inny koleżka” byłby w tym filmie lepszy...