WILK KULTURALNY|NUMER 5|LISTOPAD 2019|SYLWETKA|STRONA 22
„Crush” i następujetutaj niemal całkowita
zmiana, bo to najbardziej energetyczny
inajcięższy utwór na „Project”. Ostry,
melodyjny riff łączysię z mocnym
elektronicznym klawiszem, a krocząca
perkusja imruczący bas dopełnia całości.
Jakże smakowity to przykład
mistrzowskiego fusion w wykonaniu nie
jednego, a dwóch gitarzystów.Gdyby
jeszcze dodatkowo dorzucono do tego
gęstą sekcję dętą,byłby to kawałek
wprost idealny. Przedostatni numer to
z kolei bardzo dobry „Accessed” Howe'a,
który otwiera perkusja iwibrujący riff
gitary. Rozkręca się on powoli i
ponownie w duchur'n'b rodem z
Marcusa Millera. Nie brakuje tutaj
przestrzeni i wpływufusion, a nawet
niemal metalowego rozwinięcia, z
zacięciem wkierunku industrialu.
Na koniec „Noise” autorstwa Kotzena
najmocniej korzystający z estetyki fusion,
a przy tym znakomicie wieńczący
„Project”. Tu także, jak na poprzednim,
zebrano pomysły z wszystkich numerów
w jeden jakby kompilacyjny utwór i tak
jest nie tylko gęsto, ale także bardzo
melodyjnie, ciężko i energetycznie, a
jednocześnie nie brakuje w nim
przestrzeni i nieco lirycznego podejścia
obecnego na całym albumie.
Drugi i niestety ostatni,wspólny album
Kotzena i Howe'a jest znacznie
swobodniejszy odswojego poprzednika,
spokojniejszy i zdecydowanie lepiej
poukładany.
Drugi i niestety ostatni, wspólny album
Kotzena i Howe'a jest znacznie
swobodniejszy od swojego
poprzednika, spokojniejszy i
zdecydowanie lepiej poukładany.
Fajnie rozbija się on także na jakby
dwie części, tę zdecydowanie
łagodniejszą i nastawioną na
przestrzeń oraz improwizację wokół
tematów, wreszcie na tę drugą nieco
żywszą bardziej energetyczną, ale
nieprzesadzoną pod względem
techniki czy bez wzajemnego ścigania
się ze sobą jak miało to miejsce w
paru momentach na „Tilt”. Moim
zdaniem jest to też album
znacznie lepszy i ciekawszy od swego
poprzednika, a także bardziej
przystępny, choć nie będzie to takie
oczywiste dla wszystkich. To wciąż
bowiem muzyka wymagająca od
słuchacza skupienia, wyłapywania
smaczków jakie serwują obaj gitarzyści
i tylko szkoda, że na żadnym ze
wspólnych krążków panowie nie
zdecydowali się także na napisanie
któregoś z utworów razem, bo choć
kompozycje są utrzymane w spójnym i
wzajemnym porozumieniu, to bardzo
bym chciał usłyszeć coś bardziej
wypadkowego, będącego połączeniem
stylu obu muzyków, które choć są do
siebie bardzo podobne, to wcale nie są
tak identyczne jak na pierwszy rzut
oka, czy też raczej ucha, się wydaje.
Komu się zatem spodoba „Project”?
Najwytrwalszym i najbardziej
zagorzałym fanom obu gitarzystów.