WILK KULTURALNY|NUMER 5|LISTOPAD 2019|SYLWETKA|STRONA 18
grali te same partie, aleby pokazać
ogromny kunszt gry obu, szybkość,
perfekcję harmonii i skomplikowanych
konstruktów melodyjnych, które
wymykają się jednoznacznej
kategoryzacji do jednego stylu. To zaś,
moim zdaniemudało się znakomicie, a
utwór jest naprawdę porywający.
Uspokojenie przychodzi wraz z trzecim
Howe'owskim „Tarnished withAge”, który
jest czymś na kształt ballady, której
niepowstydziłby się ciągle poszukujący
nowych rozwiązań JasonBecker. Na
wyważonej, lekkiej perkusji obaj
gitarzyści ponowniegrają rozbudowane
solówki mocno zakorzenione w
jazzowych strukturach, ale dla odmiany
nie grają tu szybko, a znaczniebardziej
subtelnie, co też jednak nie oznacza, że
nie brakuje tutajfenomenalnej techniki
nieosiągalnej dla zwykłych
śmiertelników.Na następnej pozycji
znalazł się Kotzenowski „Outfit”
ponownierozpoczynający się od
perkusyjnego wejścia i dołączających
doniej, kolejnych porcji szybkich gitar,
choć nie tak szybkich jak wdwóch
pierwszych numerach. Mnóstwo tutaj
różnych gitarowychefektów, także
niesławnego wah-wah, ale
skomplikowanie struktur imelodyjność
poszczególnych fragmentów potrafi
zrobić ogromnewrażenie. Niemal się
wrażenie, że ktoś lub coś obnaża się tutaj
przed słuchaczami z przyodziewku, w
którym do niedawnajeszcze się
znajdował.
Fantastycznie wypada „Contusion”
czyli kompozycja oparta o utwór
Steviego Wondera. Bardziej zwarta
konstrukcja i linia melodyczna została
tutaj genialnie rozpisana na jazzujące
gitary, grające szybko i bardzo
sprawnie oraz zdecydowanie na
Hollsworthowską modłę. Świetnie
współgra tutaj surowy bas, klawiszowe,
trochę ragtime'owe wstawki i perkusja,
co rusz zmieniająca klimat w
zależności od tego, co obaj gitarzyści
właśnie oferują swoim słuchaczom. Po
nim wpada świetny, troszkę lżejszy
fusionowo-gospelowy „I Wanna Play”
autorstwa Kotzena (i z jego wokalnymi
wstawkami) w którym aż kipi od
klimatu rodem z Marcusa Millera,
wirtuozerskich popisów jakich
wówczas nie wstydzono się ani w hard
rocku, ani w we wczesnym metalu
progresywnym mającym w sobie
więcej geniuszu niż odcinania
kuponów jak ma to zazwyczaj ma
miejsce dzisiaj. Na siódmej pozycji
znalazł się utwór Howe'a przewrotnie
zatytułowany „Seventh Place”. W nim
ponownie panowie sięgają po nieco
spokojniejsze i bardziej wyważone
granie, budują napięcie, ale i
zdecydowanie nie rezygnują z
miodnych, technicznych oraz
melodyjnych solówek w których
pokazują, że doskonale się rozumieją,
bo powtarzają oni struktury razem.