Wilk Kulturalny Wilk Kulturalny 5 Listopad 2019 | Page 47

WILK KULTURALNY|NUMER 5|LISTOPAD 2019|BONDER|STRONA 47 Zaledwie czterdzieści sekund trwa „Bond Bedroom's Bombshell”, który niczym się nie wyróżnia, ale fajnie wprowadza do „Pipeline” (mimo, że fabularnie pojawia się dopiero po nim), kolejnego majstersztyku Arnolda z trzymającej w napięciu za każdym razem sekwencji pościgu wózków w rurociągu, który oczywiście z każdą sekundą się intensyfikuje, aż do wybuchu. Ponownie jest tu coś z muzyki Barry'ego do „OHMSS”, co można zauważyć w charakterystycznej elektronice sugerującej upływ czasu. Świetne. Nieco nie w kolejności, po nim wpada „Elektra Turns/Renard's Plutonium Gift”, który w filmie jest przed wysadzeniem w powietrze rurociągu. Jest tutaj równie efektownie, choć zdecydowanie wolniej i bardziej niepokojąco. „Remember Pleasure” kontynuuje ten fragment nieznacznie modyfikując i rozbudowując motyw Elektry oraz Renarda. Do tego Arnold bardzo zgrabnie wplata tu takie liryczne pociągnięcia, które po prostu muszą być małym hołdem dla Barry'ego. Kolejnym świetnym numerem z sekwencji akcji jest „Caviar Factory”, w której Bond efektownie demoluje przybytek Żukowskiego ku jego wielkiej rozpaczy (i zapewne niezadowoleniu jego ubezpieczyciela). Bogate orkiestracje i znakomite tempo podlane ironią i ulubionymi przez Arnolda dyskotekowo-jazzowymi naleciałościami. Szybki przeskok do „Submarine Surfaces/Renard Greets Nik/M Clocks Locator”ponownie utworu mrocznego, niepokojącego i utrzymany w zdecydowanie nokturnowych tonach. Po nim czas na „Bomb” - mocny orkiestrowy fragment w którym Goldie prawie zabija Bonda, doktor Jones i Żukowskiego. Sceny tortur Elektry na bondzie portretuje dźwiękowo „Torture Queen” z intensywnym wykorzystaniem zarówno chłodnej orkiestry, jak i elektroniki, budowaniem napięcia i kolejną dekonstrukcją motywu Elektry. Po nich „I Never Miss" który znów nabiera tempa, by chwilę później przejść do rozbitego na dwie części „Submarine”, razem trwającego niemal jedenaście minut zapisu finałowej potyczki Bonda z Renardem w podwodnej łodzi atomowej. Słychać, że Arnold najlepiej czuje się tu w scenach akcji, choć przecież te liryczne momenty wychodzą mu również nadzwyczaj sprawnie, a w ogólnym rozrachunku nawet lepiej od Mistrza Barry'ego. Narastanie, budowanie napięcia, przebudowania motywów, wreszcie nadal brzmiące bardzo nowocześnie i świeżo pomysły Arnolda wgniatają w fotel,