WILK KULTURALNY|NUMER 4| LIPIEC 2019| W STARYM KINIE| STRONA 52
mało angażującej grze aktorskiej kończąc i
mało wyrazistym zarysowaniu kto jest kim w
tej historii. Paradoksalnie, film ma bardzo
ładne zdjęcia, zwłaszcza te krajobrazowe, ale
nie pomaga to w skupieniu się na fabule,
która ma w sobie znamiona greckiej tragedii
– bo ostatecznie rodzina doprowadza do
samozniszczenia zarówno swoich
wzajemnych relacji, jak i utraty całego
majątku. Co z tego, skoro motywacje
bohaterów są niejasne, pojawienie się całego
plemienia Indian z którym muszą się
obowiązkowo strzelać jest kompletnie
niepotrzebne, a najciekawsza postać
tajemniczego jeźdźca od którego właściwie
wszystko się zaczyna sprowadzona zostaje
do tego, który zawiśnie, bo śmiał się pojawić
na terenie Zacharych i zasugerować związki
Rachel z plemieniem Kiowa. Film o
kontrowersyjnym nawet obecnie temacie
został zrobiony niechlujnie i dziś wyraźnie
trąci myszką – nie jest to jednak problem
tego, o czym opowiada, a faktu w jaki
sposób został zrobiony i jakie odczucia miały
osoby w niego zaangażowane, a to niestety
widać na każdym kroku. Szkoda.
3. Fobia (1980)
John Huston nigdy nie przestawał
poszukiwać ciekawych tematów i
eksperymentował ze swoim stylem nawet
na końcówce swojego życia. Horror „Fobia”,
który wpisał się, a nawet nieznacznie
poprzedził popularne w latach 80tych
slashery i wysyp morderczych lalek,
zabójców z piekła rodem w maskach lub
nożycami zamiast rąk, to bowiem jeden z
jego ostatnich filmów. Za życia zdążył po
nim zrobić jeszcze cztery (w tym opisany już
wcześniej „Honor Prizzich'), a już
pośmiertnie pojawił się obraz zatytułowany
– całkowicie przypadkowo - „Martwy”.