WILK KULTURALNY|NUMER 4| LIPIEC 2019| SYLWETKA| STRONA 33
na parkiecie.
później The Rolling Stones na „Blue &
Lonesome”.
W „That's The Way It Goes” wracamy niemal
do korzeni bluesa, bo znów jest wolniej, Ponowne zwolnienie czeka w świetnym
bardziej pochodowo, a opowieść snuta „Since You've Been Gone” w którym znów
przez Chrisa zdaje się być przepełniona robi się smutno, lekko i łkająco. Tu także jest
smutkiem i bólem. Świetnie rozplanowana już nieco nowocześniej niż w pierwszych
jest tutaj atmosfera stopniowego narastania utworach z tego albumu, bo pianino
i rozkładania poszczególnych dźwięków, zastępuje tutaj syntezator nadający całości
które cudownie płyną w przestrzeni. bardziej elektronicznego brzmienia.
Absolutnie cudowny jest „To Get Your Love” Wreszcie, to jedna z takich ballad, którą po
w którym przestrzeń nadaje harmonijka, małych przeróbkach Chris mógłby
perkusja szura delikatnie niczym wiatr, a uwzględnić na którejś ze swoich płyt stricte
gitary łkają pięknie zazębiając się z rockowych. Na przedostatnim miejscu
deszczowym pianinem. Tu też stopniowo znalazło się kolejne „All Night Long” o
całość narasta, ale robi się to jeszcze kroczącym, brudnym i niepokojącym
subtelniej niż w poprzedniku. Po prostu brzmieniu podkreślającym mrok i zaułki
perełka. Jazzujący „Chicago Morning” wita Chicago. Wraca też tutaj odrobina
cudownym saksofonem i delikatnym szaleństwa czy nawet da się wyczuć nutkę
szumiącym tłem. Numer zachwyca swoją wirtuozerii, zdecydowanie szybsze jest też
niespiesznością, budowaniem napięcia i tutaj tempo, choć interesująco
rozkładem instrumentów, tak by atmosfera przytłumione, dzięki czemu całość nabiera
zdawała się gęstnieć z każdą sekundą nie gęstej, przydymionej atmosfery i lekkości.
przyspieszając w zasadzie nawet na Na koniec, bo tutaj numerów jest trzynaście,
moment. Majstersztyk. A czy Wy jesteście „Here She Comes Now” będącym już takim
gotowi na chicagowski poranek? Jeszcze bluesem jaki wszyscy wielbiciele tegoż
jedno spotkanie z absolutnie cudownym uwielbiają. Surowe brzmienie idealnie
„Catwalk Woman”, choć o nieco innym łączące gitary, pianino i harmonijkę, dęciaki,
brzmieniu niż to, które znalazło się na jednej trochę ostrzejszego grania, a zarazem spora
z poprzednich płyt. Wyraźny szybki bit, ilość smutku i emocji, ponownie zagrane
podkreślany bardziej elektrycznym akordem tak, jakby Chris zdecydował się na setę i
i szybszym riffem gitary skojarzyć się może analogowe metody. Jako całość jest to płyta
swoją surowością i organiczonością trochę nierówna i w znacznej mierze
brzmienia z tym, co osiągnęło parę lat powielająca pewne elementy zaznaczone