Wilk Kulturalny Wilk Kulturalny 4 Lipiec 2019 | Page 14

WILK KULTURALNY|NUMER 4| LIPIEC 2019| SYLWETKA| STRONA 14 Następny utwór na pierwszej pycie to Chris zaś snuje swoim głosem opowieść tak instrumentalny „Segway” ponownie jakby piękną, że mimowolnie zamykamy oczy. wyrwany z którejś wcześniejszej płyty Mistrza, ale znów w bardziej Drugą płytę zaczyna cudny „Ride On” o minimalistycznej formie, niby nie tak przepięknym początku w którym muzycy przebojowej, zdecydowanie nie rockowej, a brzmią trochę tak, jakby przygotowywali się wciąż porywającej i nie pozbawionej do jamu, a sam utwór nie miał w pełni charakterystycznych jęków i pisków gitar przemyślanej struktury, jakby zasadzał się Rea. Miód na uszy wielbicieli tego gitarzysty. właśnie na taką spontaniczność, która Fantastyczny jest także „Mississippi 2” charakteryzowała pierwsze bluesy. Taka inkorporujący wiele z elementów bluesa właśnie atmosfera wychodzi Chrisowi właśnie z tego regionu, brzmiąc świeżo i niezwykle naturalnie i przekonująco. Drugi, nowocześnie, a zarazem Chris ponownie czyli dwunasty licząc całościowo „When the zadbał oto, żeby i on brzmiał brudno, jakby Good Lord Talked To Jesus” wraca do znalazł go w szufladzie starego bluesmana i bardziej leniwych brzmień, o wyraźnym zdmuchnął z tego nagrania jedynie kurz, smutnym zabarwieniu i brzmieniu modlitwy którym pokrył się winyl. Przedostatnim na pełnej wyrzutu o czym świadczy nie tylko pierwszej części płyty jest utwór tempo kompozycji, ale także emocjonalny, zatytułowany „So Lonely”. Znów jest wolniej, genialny głos Chrisa. „Qualified” znów smutniej oraz bardzo emocjonalnie. Warto zmienia klimat, bo robi się mroczniej, ale i się wsłuchać dokładniej, jak klimatycznie ciężej. Jakże cudownie pulsuje tutaj bas, jak został nagrany, jak kapitalnie nakładają się w niesamowicie brzmią tutaj klawisze, jak nim kolejne warstwy instrumentów czy głos bogato, a zarazem surowo. Jestem niemal Chrisa – takiej doskonałości w bluesie nie pewien, że nie powstydziłby się go nawet słyszałem nigdy, a wierzcie mi trochę Joe Bonamassa. Po nim „Sun is Rising” znów klasycznego bluesa w swoim życiu też zwalniamy, a Rea ponownie snuje pełną słyszałem. Na zwieńczenie pierwszego dysku smutku opowieść gdzieś z Delty Mississippi, Rea ułożył „Heading to the City”, który która dopiero na koniec ociepla się, rozrasta przecudnie rozwija się delikatnie kroczącym i to dosłownie do wrażenia, w którym się pianem, szurającą gitarą i pełną wyczucia czuje jak słońce rośnie na horyzoncie. Magia, gry perkusjonalii, po czym w połowie po prostu magia. I znów mimowolnie numeru krok staje się szybszy i bardziej łapiemy się na zamykaniu oczu... zwarty, pełen życia i radości z życia.