Wilk Kulturalny Wilk Kulturalny 4 Lipiec 2019 | Page 46

WILK KULTURALNY|NUMER 4| LIPIEC 2019| SYLWETKA| STRONA 46 Drugą piątkę na tym albumie otwiera z kolei do klimatów, których nie powstydziłby się „Wasted Love” z mocnym wejściem choćby Clapton czy Gary Moore. Rockowe Hammondów na początku rodem, choć tempo, ale klasyczny układ. Naprawdę bynajmniej nie jest to hard rockowa świetne i zarazem bardzo Chrisowe. kompozycja. To niemal czysty blues, smutny, rozwijający się i kapitalnie rozwijający się do Trzecia i zarazem ostatnia piątka. Na coraz szybszych obrotów, a przy tym jeden z początek „Mindless” czyli rozpędzający się lepszych nie tylko na tym krążku, ale i w bluesowy rocker zanurzony w klasyce, choć całym projekcie. Po nim czas na znakomity o zdecydowanie szybszym i ostrzejszym „Cool Cool Blue” z intensywnym podejściu rodem z klimatów ZZ Top. Aż się wykorzystaniem klawiszy i elektroniki, prosi o więcej takich kawałków ostrym riffem Chrisa i niesamowitą utrzymanych w takiej stylistyce spod palców atmosferą mającą w sobie coś ze stylistyki i głosu Chrisa. Po nim „Ain't That Just The Mississippi czy nawet meksykańskiej. Po Prettiest Thing” ponownie sięgający po prostu świetne i tylko szkoda, że trwa początek niczym z delt Mississippi, który z niecałe cztery minuty, bo aż się prosi żeby czasem rozwija się do nieco ostrzejszego potrwał dłużej i rozkręcił się jeszcze bardziej. grania (za sprawą surowych riffów) oraz Ósemka to bardzo udany i ciekawy, nieco dość zaskakującego wykorzystania wolniejszy „Clarkson Blues” również elektroniki (będącej częścią perkusjonali korzystający z elektroniki, ostrego riffu, a wykorzystanych w tym numerze). Świetne, nawet przetwarzanej harmonijki, ale o rozkręcające się tempo i zarazem wyraźnych ukłonach brzmieniowych do przypomnienie o eksperymentach Chrisa z początków bluesa. Ponownie też drugiej części „The Road To Hell”. Następnie zdecydowanie kojarzący się z wracamy do nieco liryczniejszego, wcześniejszymi dokonaniami Chrisa, a spokojniejszego i deszczowego oblicza konkretniej okresem płyty „Blue Cafe”. bluesa o wyraźnych jazzowych inklinacjach Następnie wpada przyjemny „Who Killed w „Nobody But You”. Ładny i łagodzący Love” w którym nie jest już ostro, a nastrój po serii mocnych i zaskakujących zdecydowanie bardziej lirycznie, słonecznie i numerów, choć nie wiem czy potrzebny. Na znów trochę soulowo, może nawet funkowo. przedostatniej pozycji znalazł się z kolei Ostatni w tej piątce, czyli „Never Tie Me „Waiting For Love”, również rzewna Down” zaczyna się zaskakująco bo od bluesowa ballada o dość powolnym tempie winylowego szumu i od przywołania samych i sporej dawce smutku ukrytego między początków bluesa, choć szybko przyspiesza dźwiękami.