Łagodzenie stylu to najgorsze co może się przytrafić grupom w rodzaju
Born Of Osiris. O ile poprzednik zgrabnie wplatał orkiestracje, o tyle
najnowszy nie tylko został spieprzony słodkimi klawiszami i coraz
mocniejszym zbliżaniem się do przeciętnych metalcore'owych grup
wciąż wyrastających jak grzyby po deszczu. „The Simulation” nie jest
długa, ale potrafi naprawdę znużyć, a tym bardziej nieźle wkurzyć, bo
choć growluje się tu na potęgę, a udanych riffów i popisów
McKinnneya także nie brakuje, to jednak nie jest to album, który
wzbudzałby emocje lub sprawiałby, że chce się każdą zagrywkę i riff
słuchać po kilkanaście razy żeby wyłapać każdy element i niuans
zawarty w melodii i tempie. To także jeden z tych albumów, których
słucha się nieźle, ale równie szybko zapomina. Szkoda. OCENA:
PIERWSZA KWADRA [LUPUS]
WILK KULTURALNY|NUMER 3|KWIECIEŃ 2019|KOSZYK PEŁEN... |STRONA 99