trzydziestolecia istnienia Iced Earth, ale też bezpośrednio po
zaskakującym powrocie Adama na zeszłorocznym materiale Purgatory.
Wczesny wokal tego wokalisty dziś może razić, wydawać się
groteskowy i zdecydowanie nie jest pierwszym, jaki przychodzi na myśl,
gdy pada nazwa tej formacji. Jest jednak jej niezwykle istotną i ważną
częścią, która w zestawieniu z jego dojrzałą i zarazem zupełnie inną
wersją na Purgatory sprawia, że stary materiał nawet w formie tylko
odświeżonej brzmieniowo można docenić jeszcze bardziej i mocniej
niż dawniej, co szczególnie zalecam tym fanom Iced Earth, którzy
kojarzą już tylko erę Stu Blocka czy tę najbardziej klasyczną, czyli Matta
Barlowa, a który był już z kolei trzecim głosem w karierze Iced Earth, o
czym często się już niestety zapomina. Ten historyczny materiał
świetnie przypomina kształtowanie się charakterystycznego brzmienia
Iced Earth oraz jeszcze bardziej skłania do przemyśleń o tym, że Gene
Adam,który dziś nadal brzmi bardzo podobnie jak te trzydzieści lat
temu, choć też dojrzalej i już nie tak piskliwiei, powinien wrócić do
zespołu na tej samej zasadzie jak oryginalne głosy wróciły w szeregi
Candlemass czy Threshold, a osobiście nie obraziłbym się na wspólne
występu ze Stu Blockiem na zasadach takich jak obecnie gra i szykuje
nowy materiał neimiecki Helloween. To taki zacny prezent dla fanów i
przypominajka o tym, że Iced Earth też kiedyś zaczynał. Koniecznie!
OCENA: PEŁNIA [LUPUS}
WILK KULTURALNY|NUMER 3|KWIECIEŃ 2019|KOSZYK PEŁEN... |STRONA 84