opłakujący śmierć swojej żony Guido, przyjaciel Gay'a oraz spotkany po
drodze na turniej, inny przyjaciel Gay'a Perce Howland, ktry wyrwał się z
domu rodzinnego, bo po śmierci ojca, matka związała się z innym
facetem i przez jej niedopatrzenie utracił prawa do ziemi, które
należały mu się zgodnie z wolą ojca, ale ojczym chce go jedynie
zatrudnić na tym, co należy się mu, a nie gachowi matki. Życiowi
wyrzutki zaprzyjaźniają się, ale nie potrafią zrozumieć i nawet wówczas
gdy pojawia się między nimi nić porozumienia, zawsze pojawia się
jakaś życiowa przeszkoda i kość niezgody. Sam tytuł oryginalny zresztą
doskonale to odzwierciedla, bo „The Misfits” to po protu
„nieprzystosowani”, a jego polskie tłumaczenie „Skłóceni z życiem”
jeszcze mocniej to podkreślił. Bohaterowie nie potrafią bowiem żyć,
gonią za szczęściem, którego nie osiągną, za przeszłością, która dawno
odeszła i za łatwą kasą, którą najpewniej przepiją.
Nie mam wątpliwości, że jest to jeden z najwybitniejszych filmów
Johna Hustona, genialnie sfotografowany, duszny i niezwykle mocny
pod względem przekazu i aktorstwa, zwłaszcza Monroe i Gable'a,
dwóch niekwestionowanych gwiazd tak zwanego złotego okresu
Hollywoodu, które albo się już wypalały i zmierzały do tragicznego
końca, albo walczyły z nałogami doprowadzając się do autodestrukcji.
Sam film może wydać się nieco przydługi, bo prawie dwie godziny nie
mijają tutaj w mgnieniu oka, ale jest to jednocześnie czas, który warto
poświęcić na smutną przypowieść o przemijaniu i życiu niekoniecznie
zgodnym z własnymi marzeniami. Znamienna jest też ostatnia scena w
której postacie Monroe i Gable'a odjeżdżają w stronę gwiazd pytając się
wzajemnie: „Jak dojechać do domu?”. Gaylord odpowiada Roslyn, że
„Trzeba podążać za gorejącą gwiazdą na niebie. Pod nią znajduje się
autostrada.” - chwilę później zgaśli oboje, a w kinie symbolicznie
zakończyła się epoka. Wielkie kino, nie tylko do refleksji.
WILK KULTURALNY|NUMER 3|KWIECIEŃ 2019|W STARYM KINIE |STRONA 74