brzmi jak „dalajlama mniam mniam” - dziwne. Perkusyjno-klawiszowe
rozwinięcie jest już znacznie fajniejsze, lekkie, a zarazem intrygująco
rozbudowywane o mroczniejsze tony bliskie temu, co znalazło się na
obu LMR – zresztą można tutaj usłyszeć perkusję Marca. Ponownie
płynnie przechodzimy między numerami, tym razem do „Cosmic
Chaos” w którym Rudess ponownie troszke niewprawnie, ale uroczo
podśpiewuje do swojej muzyki, znów utrzymanej w lekkim,
pochodowym tonie, co jakiś czas rozwijanych do rozbudowań
kojarzących się trochę czy to z Dream Theater sprzed dwudziestu lat
czy z eksperymentami Deep Purple z orkiestrą i wreszcie z komicznymi
zabawami dźwiękami z paneli dotykowych, płynnie przechodzącymi
do niezłego, ciężkiego orkiestrowo-gitarowego finału. Część czwarta
części drugiej to „Angels in the Sky”, w której znów zwalniamy, tym
razem do klawiszowych pulsacji i perkusji Marca, kolejnej porcji śpiewu
Jordana i następnych rozbudowań motywu czy to z pomocą
orkiestracji, czy niemal filmowego klimatu. Następnie przechodzimy do
„I'll Be Waiting” czyli części piątej z pięknym głosem Marjany Semkin i
delikatnym, rzewnym troszkę kojarzącym się z lżejszymi fragmentami
wyrwanymi z Nightwisha lub jakiś musicali pianinowo-perkusyjnym
tłem, które na koniec ciężko i mrocznie przyspiesza, by następnie
przejść do szóstej części części drugiej zatytułowanej „Human
Kaleidoscope”, w której znów zwalniamy do lżejszych, filmowych
fragmentów, by po chwili znów zacząć przyspieszać wraz z
przekomarzaniami się Marca i Jordana i ciekawego, choć mało
odkrywczego ragtime'u. Wreszcie następuje część siódma, czyli „Infinity
Overdose” z wyciszonym, pięknym wstępem w którym słychać znów
głos Marjany, następnie skonfrontowanym z wokalem Jamesa LaBriego,
który został troszkę podbity, choć na tyle znośnie, jakby jego głos
dochodził z jakiejś oddali, właśnie z nieskończoności. Jako całość, suita
wydaje się być trochę za długa, przekombinowana i miejscami
niespójna, ale całkiem interesująco prowadzona i gdyby tylko ją trochę
skrócić i w kilku fragmentach dać więcej ciężaru, to byłaby to rzecz
naprawdę porywająca, a tak jest tylko sympatyczna z kilkoma bardzo
udanymi częściami.
WILK KULTURALNY|NUMER 3|KWIECIEŃ 2019|SYLWETKA| STRONA 64