W następnej kolejności Rudess zabrał się za „The First Time Ever I Saw
Your Face” Ewana McColla o bardzo smutnym, deszczowym i wyraźnie
sennym charakterze. Piękne i mocno emocjonalnie nacechowane. Po
nim przychodzi czas na „Send in the Clowns” Stephena Sondheima w
którym Rudess kontynuuje klimat poprzedniego utworu, jednocześnie
nadając mu nieco słoneczniejszego, cieplejszego charakteru, choć i w
tym zdecydowanie nie brakuje emocji i smutku. Przedostatnią
kompozycją jest autorskie requiem dla Steve'a Jobsa zatytułowane
„Tribute to Jobs” i nie trudno się domyślić jakie emocje w nim
dominują, zresztą mógłby to być numer napisany dla dowolnej innej
postaci, nie tylko dla twórcy Apple'a. Na koniec jeszcze Rudess serwuje
także autorski „Opus 58” który z kolei może skojarzyć się z Satim –
zadziorny, trochę żartobliwy, a zarazem mroczny, trochę groteskowy, a
do tego zwieńczony śmiechem Jordana.
Trochę szkoda, że nie pojawiło się na tej płycie więcej takich kawałków
jak ten ostatni, bo choć jest to płyta bardzo piękna i refleksyjna, to
jednak będąca zbiorem coverów. Są one zinterpretowane w większości
bardzo intrygująco oraz przejmująco, ale nie wszyscy odnajdą się na tej
płycie. Ci którzy wolą Jordana w wydaniu rockowym nie mają tu czego
szukać, a nawet Ci lubiący jego fortepianowe improwizacje i inspiracje
mogą poczuć się troszkę zawiedzeni i zmęczeni. Nie mam jednak też
wątpliwości, że jest to płyta bardzo interesująca i znakomicie
pokazująca ogromną wrażliwość Jordana.
WILK KULTURALNY|NUMER 3|KWIECIEŃ 2019|SYLWETKA| STRONA 44