STRONA 18
WILK KULTURALNY|NUMER 2|STYCZEŃ 2019
|SYLWETKA|
JASON BECKER:
NIEGASNĄCY PŁOMIEŃ
Po niej czas na czterdziestopięciosekundową trzydziestocztero sekundowe nagranie głosu
miniaturkę „Too fast, no good for you!”. Beckera „Vocal Sillines” który intonuje melodię i
Ironiczny tytuł nieźle oddaje zawartość, czyli dźwięki gitary – co trochę brzmi jak żart z samego
rozpędzoną shredowaną solówkę po której
wpada następna nieco dłuższa, bo niespełna
dwuminutowa kompozycja „Sweet Baboon”
także złożona tylko z dźwięków gitary i
konceptu na jakiś wolniejszy, melodyjny
siebie, choć może też być szkicem do kolejnego nie
powstałego numeru.
„Malinowy dżem” jest składanką przede wszystkim
nierówną, ale dzieje się tak bardziej z faktu, że
często mamy do czynienia jedynie z wycinkiem
numer. Następny w kolejce jest minutowy jakiejś większej całości, która nie zyskała rozwinięcia
„Shock Tea” będący kolejnym szkicem oraz brzmienia ścieżek – jedne są niemal
gitarowej solówki pełną charakterystycznego wykończone, inne to tylko kilka dźwięków, część to
dla Beckera frazowania i elementów tylko gitary, a ułamek z nich to prawie skończone
shreddingu. Prawie pięć minut trwa nieco kawałki. Z tych kilku dałoby się po ich ukończeniu i
pełniejsza kompozycja, bo również z partiami nadaniu im pełnego kształtu ułożyć całkiem
perkusji, ponownie stłumionymi w miksie,
wysuwając na pierwszy plan serię gitarowych
riffów i zagrywek utrzymanym w dość szybkim
hard rockowym stylu. Tu ponownie ma się
wrażenie, że mógłby to być kolejny numer dla
przyjemną epkę, a tak jest to płyta dla zapaleńców,
największych fanów Jasona, ciekawych tego co
jeszcze siedziało mu w głowie, zanim choroba
przekreśliła nagrywanie kolejnych płyt i
koncertowanie z materiałem na nich zawartym.
Można posłuchać, choć jakość numerów często
Rotha i byłby to numer naprawdę udany, pozostawia wiele do życzenia, trzeba sobie
gdyby go dokończyć. Dwie minuty z wyobrażać zamysły Beckera, a niektórych spory
sekundami trwa zaś „Blood on the Traches”. Tu rozrzut stylistyczny i niespójność może po prostu
także perkusja jest ledwie zaznaczona w tle, odrzucić.
ale riffy są w nim zdecydowanie metalowe,
bardziej drapieżne i szybsze, o zdecydowanie
solówkowym charakterze. O kilka sekund
krótszy „Oddly Enough” o bardziej pełnym
brzmieniu to także utwór utrzymany w
średnim, miejscami dość szybkim tempie, z
wyraźnie zaznaczonymi partiami zarówno dla
samej gitary elektrycznej, jak i basu. Na koniec
jeszcze zamieszczono dwie miniaturki:
niespełna pół minutowy (bez trzech sekund)
„Crush” czyli coś jakby wstęp do bluesowego
numeru z wykorzystaniem arpeggio i być
może flamenco oraz