Wilk Kulturalny 9 Listopad 2020 | Page 58

WILK KULTURALNY | LISTOPAD 2020 | BONDER | 58
Wersja instrumentalna ( i do tego wyłącznie smyczkowa !) motywu przewodniego też wypada świetnie , ale jest to jeden z nielicznych diamentów tej ścieżki dźwiękowej . A na deser jeszcze jedna wersja motywu przewodniego z okraszeniem go motywem Tiffany Case i ironiczną jazzową oprawą . Miłe , ale czy potrzebne ?
Dla mnie „ Diamenty są wieczne ” to Bond wymęczony i niechciany . Connery , który później doskonale będzie się bawił przy okazji „ Nigdy Nie Mów Nigdy Więcej ”, tutaj sprawia wrażenie naprawdę zmęczonego rolą . Jest sztywny , a żarty wydają się być strasznie suche . Równie nieciekawie jest ze scenariuszem filmu , który miota się między żartobliwym tonem , a ponurą historią zemsty , która akurat z Connerym ma niewiele wspólnego , a nawet gdyby miała mieć , to kompletnie nie zaznaczono tego , co tak pięknie wybrzmiewało w filmie z Lazenbym . Ten film jedną nogą jest jeszcze w latach 60tych i ówczesnym sposobie robienia filmów , a drugą już w latach 70tych , co zostało właściwie zaznaczone jedynie pościgiem w Las Vegas i słusznie zostało dopiero pociągnięte z Moorem w jego dwóch pierwszych Bondach . Podobnie jest z muzyką Barry ' ego , która jest staromodna , generyczna i wtórna , niewykorzystująca potencjału leżącego w syntezatorach , które kompozytor nadal w niej stosuje , ale już nie tak odważnie jak jeszcze trzy lata temu . Wreszcie , ten film to dla mnie paradoks – uwielbiam jego piosenkę tytułową , nie znoszę samego filmu i Connery ' ego w tymże . To po prostu jego najgorszy występ w roli Jamesa Bonda . Ah ! I pamiętajcie – rączki na bioderka i skaczemy w lewo !