Wilk Kulturalny 8 Lipiec 2020 | Page 58

WILK KULTURALNY | LIPIEC 2020|BONDER| 58 zobowiązania umowne Legranda dotyczące muzyki. Czy faktycznie wyszło tak bardzo źle? Zaczynamy od „Bond Back Into Action” czyli perkusyjnego jazzowego intra opartego na synkopach zakończonej wybuchami. Ciekawe, ale sprawiające wrażenie nierozwiniętego pomysłu na potencjalny motyw Bonda. Następnie przechodzimy do bardzo dobrego utworu tytułowego, który świetnie wprowadzał w film i komponował się ze sekwencją misji szkoleniowej. To typowy bondowski kawałek, którego nie powstydziłby się nawet John Barry, a przy tym jeden z moich najbardziej ulubionych. Króciutki, niespełna półminutowy „Prolouge – Enter 007” to z kolei bardzo sympatyczne powtórzenie motywu z piosenki zastępujące tutaj motyw Bonda z oryginalnych filmów, któremu może brakuje jakiegoś rozwinięcia, ale nawet w tak krótkiej formie jako dżingiel robi miłe wrażenie. „Fatima Blush - a very bad lady” to również bardzo sympatyczny kawałek utrzymany trochę w stylistyce filmowej muzyki z lat 40 czy 60tych, który zdaje się być utrzymany w trochę żartobliwym tonie. W „Dinner with 007” da się usłyszeć typowe Barry'owskie nuty z czasów Moore'a, a sam jazzik jest tutaj bardzo sympatyczny. Po nim czas na „Bahama Island” w którym wita nas słoneczna nuta niewiele różniąca się od tego, co można było usłyszeć w „Dr. No” czy w oryginalnym „Thunderball” właśnie przy okazji pokazywania plenerów Bahamów. Następny w kolejce jest „Bond smells a rat – Nurse Blush?” znów nawiązujący do starego kina, a zwłaszcza filmów noir czy „Różowej Pantery”. Ach ta ukryta żartobliwość w tytułach i samej muzyce! W przypominającym trochę Johna Williamsa „Plunder of a Nuclear Missile” pojawiają się ostrzejsze nuty, mroczniejsza atmosfera i wypada on zaskakująco dobrze, choć szkoda że jakość brzmienia nie pozwala całości na mocniejsze uderzenie, bo nagranie jest dość ciche oraz mało wyraziste. „The Big Band of Jack Petachi” jak sam tytuł wskazuje odnosi się do postaci Jacka Petachi i do jazzowej grupy, choć oczywiście nie jest on muzykiem. To bardzo sympatyczny utwór o żartobliwym tonie, którego słucha się go znakomicie, choć na pewno nie umiałbym wskazać ze pochodzi z filmu akcji, a tym bardziej z Bonda. W „Bond and Domino” wracają ciepłe bahamowskie motywy, a romantyczny leciutki jazzik wpada w ucho, choć mógłby to równie dobrze być kawałek napisany do jakiejś komedii lub jako muzyczka do windy. „Fight to the death with Tiger Sharks” również jest trochę za cichy, z początku osadzony w jazzowej stylistyce i lekkim żartobliwym tonie, ale Legrand jednocześnie bardzo zgrabnie bawi się tutaj trochę niepokojącą, pełną grozy atmosferą. Po nim wskakuje „Une Chanson D'Amour” - przesympatyczna francuskojęzyczna piosenka, której słucha się znakomicie, ale średnio pasuje ona do filmu o Bondzie. W „Video Duel/Victory” jest mroczniej, ciemniej, a Legrand zgrabnie podkreśla dramatyczną rozgrywkę między Bondem a Largo, gdy Ci grają w ciekawą wersję gry o statki, w której zamiast statków trzeba było zdobyć władzę nad światem. Następnie przychodzi czas na zgrabny „Nuclear Nightmare” o szybkim charakterze i znów trochę jak z twórczości Johna Williamsa. „Tango to the Death”