WILK KULTURALNY | LIPIEC 2020|BONDER| 50
Muzyka Johna Barry'ego do „Thunderball” nie należy do najlepszych i faktycznie
przypomina zbiór szkiców, porzuconych pomysłów, wreszcie nudny recykling
najgorszego i najbardziej wkurzającego fragmentu historii muzyki bondowskiej jaki
kiedykolwiek powstał. Doskonale podsumowuje ona też film, który istotnie ma świetne
sceny podwodne, do dziś zresztą – zwłaszcza biorąc czas ich wykonania – robią wrażenie,
ale jako całość w mojej ocenie jest jedną z najsłabszych odsłon cyklu. Connery istotnie
wygląda w nim trochę tak jakby był już znużony graniem tej samej postaci kolejny film z
rzędu, a historia średnio angażuje. Późniejsza, nieoficjalna wersja tego filmu, jest tylko
odrobinę lepsza, ale i tak wypada – według mnie dużo lepiej - zarówno pod względem tej
samej zresztą historii, jak i samej muzyki – od „Ośmiorniczki” z którą konkurował. O czym
za chwilę.