S Y L W E T K A
MILES DAVIS:
WIZJONER,
SZAMAN,
TRĘBACZ
Pięćdziesiąt jeden albumów
studyjnych, trzydzieści sześć wydawnictw
koncertowych, trzydzieści pięć kompilacji
(w tym także z premierowym materiałem),
cztery ścieżki dźwiękowe do filmów,
siedemdziesiąt dwie kolaboracje, trzy remiksy i
niedawna rekonstrukcja „Rubberband” to tylko
ułamek obszernej dykografii wybitnego jazzowego
trębacza Milesa Davisa, którego ciągle się wydaje,
odnajduje nowe i nieznane utwory w przepastnych
archiwach nieżyjącego już muzyka, a przede
wszystkim wciąż się go słucha z nieukrywaną
przyjemnością. Fenomen trębacza to niemal
pięćdziesiąt lat tworzenia sceny jazzowej za jego
życia i prawie drugie tyle po śmierci.
Przeszedł chyba wszystkie możliwe etapy gatunkowe, stylistyczne
i nurty, współpracował z największymi, a wkrótce sam stał się
mentorem dla młodych utalentowanych muzyków, których
wyłuskiwał i wypuszczał na szerokie wody muzycznego biznesu,
wreszcie sam wiecznie poszukiwał nowych brzmień, z czego
jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, był etap
elektryczny, w którego skład weszły jazz-rockowe poszukiwania,
które dały podwaliny pod fusion, które przez kilka lat rozwijał i
popychał w świadomość nie tylko muzyków, którymi się otaczał,
ale także słuchaczy. My przyjrzymy się zarówno bogatemu życiu
Mistrza Milesa Davisa, jak i trzem trochę chyba niedocenianym
płytom, które znam od dzieciaka i które dla mnie stanowią
„trylogię”, nierozerwalną kwintesencję elektrycznego etapu
poszukiwań wielkiego twórcy...
WILK KULTURALNY |LIPEC 2020| 5
Krzysztof "Lupus" Śmiglak