WILK KULTURALNY | LIPIEC 2020|BONDER| 48
soundtracku. „Cafe Martinique” to następny utwór na płycie będący po prostu
romantycznym motywem, który chyba znów przypałętał się Barry'emu z „Pozdrowień z
Rosji”.
Nie jest zły, ale kompletnie nie kojarzy się go z filmu z takim miejscem, a raczej ze
scenami podwodnymi. Poza nim wypada przaśnie i słodko. Instrumentalna, orkiestrowa i
dużo wolniejsza wersja piosenki tytułowej? Proszę bardzo. To udany utwór, zwłaszcza że
bardziej ukierunkowany na jazz, ale czy potrzebny? Następny utwór „Death of Fiona” w
znacznej mierze oparty na perkusji, wyraźnie był inspirowany brzmieniami z „Dr. No”, do
których Barry jedynie wykonał orkiestracje. Nic nadzwyczajnego. W „Bond Below Disco
Volante” znów jest powolnie, mrocznie i z licznymi powtórzeniami motywu bondowskiego
oraz filmowego czy fraz z „The Spa” i „The Bomb”. Motywy te kontynuuje „Search For The
Vulcan”, a następnie otrzymujemy największą zmorę okresu Johna Barry'ego w czasie
Connery'ego. „007” ma wszystkie elementy których nie znoszę w muzyce z tego odcinka –
te przeciągłe motywy i marszowe uderzenia perkusji dziś brzmią po prostu staromodnie i
denerwująco. Podstawową wersję kończy „Mr. Kiss Kiss Bang Bang”, który brzmi dość
humorystycznie, intrygująco i bodaj najciekawiej z całego albumu (partie saksofonu!), co
dowodzi, że Barry'emu doskonale wychodziły formy piosenkowe, a znacznie gorzej
motywy akcji.