WILK KULTURALNY | LIPIEC 2020|SYLWETKA| 31
3. Dark Magus (1977)
Wydany jako trzeci, choć zarejestrowany dwa lata wcześniej, bo w 1974 roku w
nowojorskim Carnegie Hall. Podobnie jak w przypadku albumów „Agartha” i „Pangea”
złożyły się na nie rozbudowane koncertowe kompozycje. Co ciekawe Columbia wcale nie
chciała tego albumu wydawać, dlatego początkowo był dostępny wyłącznie na rynku
japońskim. W skład grupy Davisa w czasie tego koncertu wchodzili basista Michael
Henderson, perkusista Al Foster, perkusista James Mtume, saksofonista Dave Liebman
oraz gitarzyści Pete Cosey i Reggie Lucas. Miles Davis wykorzystał również program do
przesłuchania saksofonisty Azara Lawrence'a i gitarzysty Dominique'a Gaumonta. Jak po
latach wypadają nagrania nonetu znane jako „Dark Magus” i dlaczego – moim zdaniem –
z całej trylogii jest to album najciekawszy, wręcz kulminacyjny, nawet jeśli zrealizowany
chwilę przed koncertami w Osace?
Na album złożyły się cztery ponad dwudziestopięciominutowe kompozycje, które z kolei
zostały dodatkowo podzielone na dwie części. Na pierwszej łycie zaczynamy od „Moja” z
wyśmienitym perkusyjno-gitarowym wejściem i szarpaną melodią trąbki Milesa.
Funkowy, ostry rytm, ogrom energii i szalone tempo dosłownie wbija tutaj w fotel. Druga
połowa nieco zmienia charakter i bardziej stawia na improwizację, na początek
zwalniając, ponownie zaczynając od perkusji i następnie cudownie budując atmosferę
fantastycznym saksofonem. Po chwili znów przypsieszamy wracając do wcześniejszych
energetycznych, ostrych rytmów, ale jednocześnie nie tracąc z widoku, czy też raczej
ze słuchu fenomenalnego saksofonisty. Zwolnienie w postaci kosmicznego gitarowego