Wilk Kulturalny 8 Lipiec 2020 | Page 27

WILK KULTURALNY | LIPIEC 2020|SYLWETKA| 27 Całości wrażenia dopełnia kolejne wejście Milesa i jego trąbki i stopniowe dołączanie pozostałych muzyków. Mistrzostwo. Deser to medley osnuty wokół soundtracku do „Jacka Johnsona” z 1971 roku. Płynnie przechodzi on z końcówki poprzedniego numeru i nabiera tempa, ale Miles nie zamierza iść tutaj w stronę ściany dźwięku, a znów zaczyna się bawić formą i niepokojącym minimalizmem, nastrojem i pojedynczymi dźwiękami. Nagle znó wraca energetyczna i rozbudowana formuła z kolejnymi niesamowitymi i soczystymi gitarowymi solówkami, które gdy się urywają ustępują miejsca rzewnej powolnej i wyciszonej niemal do zera, wręcz ambientowej atmosferze. To wyciszenie również z czasem zaczyna się zmieniać, nieprzyjemnie i fascynująco zarazem, by następnie jak gdyby nigdy nic wrócić do narastających, szybszych i ostrzejszych mocno zakorzenionych w rocku brzmień. Ponowne nieznaczne zwolnienie, a w nim rzewna, łkająca trąbka Milesa, a gdy ta milknie temat przejmują pozostali muzycy. Im bliżej końca tym znów robi się szybciej, bardziej energetycznie, choć nadal pozostają w spokojnej atmosferze, tym razem zgrabnie zaglądającej w nieco nawet przestrzenne, kosmiczne rejony, delikatnie przywołując wszystkie ostrzejsze fragmenty z wcześniejszych numerów, wreszcie wieńcząc ostatnim wyciszeniem, które brzmi jakby było zerwane, a ono idealnie schodzi do ostatniej nuty. Precyzja i geniusz w każdym dźwięku. Ta płyta wciąż fascynuje brzmieniem, pomysłowością i niezwykłymi umiejętnościami muzyków i różnorodnością. Fusion miesza się tutaj z iście hard rockowym pazurem, jazz z rockiem progresywnym, a do tego jeszcze dochodzą wyciszone momenty, które później zyskają miano ambientu oraz muzyka świata (z przewagą w kierunku brzmień afrykańskich – a te z kolei jeszcze mocniej zostaną uwypuklone na następnej płycie zarejestrowanej podczas tej samej trasy, czyli na jeszcze genialniejszej „Pangea”). Nie jest to muzyka łatwa, ale na pewno porażająca, swoją wirtuozerią, klimatem i ogromem, który najlepiej wchodzi, gdy słucha się obu płyt pod rząd bez ani jednej przerwy.