Ósemka Kijów – Ekscentryk
Ósemkom patronuje Uran i wielki arkan XI Moc. Pokazane jest na nich wyzwolenie
się od Boga jako Pana z siódemki kijów, od Boga jako saturnicznego opresora.
Wyzwolenie to ma podstawę w poczuciu własnej mocy jako indywidualności. Dla
takiego stanowiska nie ma miejsca w obrębie kościelnego chrześcijaństwa Epoki Ryb,
jest ono bowiem traktowane jako przejaw Lucyferycznej pychy – chrześcijanom zaleca
się pokorę.
Taką zasadniczo niechrześcijańską postawę, ale odniesioną w pewien sposób do chrześcijaństwa,
reprezentowałby np. ktoś, kto stawia siebie ponad wszystkimi chrześcijańskimi wyobrażeniami,
symbolami, rekwizytami, ktoś, kto bawi się nimi, robi sobie z nimi, co mu się podoba, wplata je w
nowe surrealistyczne konteksty, by pokazać, że nawet powszechnie czczone świętości nie
ograniczają w niczym jego suwerennej indywidualności.
Ale żeby robić to z dobrym skutkiem, trzeba rzeczywiście być indywidualnością i promieniować nią
na otoczenie, skupiać na sobie jego uwagę. Przedstawiony na karcie Salvador Dali był niewątpliwie
taką indywidualnością. Był artystą. Tytułowy kij to nie jakiś tam zwykły patyk z listkami,
symbolizujący po prostu żywe istnienie, bez żadnych dalszych określeń. Jest to pędzel do
malowania, który w dłoni Salvadora był pałeczką Maga, narzędziem kreacji. A kreował on w
znacznej mierze samego siebie – chciał samego siebie i własne życie uczynić dziełem sztuki i być
indywidualnością jako to dzieło sztuki, a nie po prostu jako pewna kombinacja takich czy inny
właściwości, którą każdy przecież na swój sposób jest.
Kij jest symbolem tego, co określa się abstrakcyjnym terminem BYĆ. W przypadku ósemki kijów to
BYĆ znaczy BYĆ SOBĄ. Z jednej strony jest to pusta, nic nie mówiąca tautologia. Z drugiej jednak
strony bycie sobą to raczej program do zrealizowania i rzecz w naszym świecie rzadko spotykana.
Ten świat narzuca bowiem człowiekowi już od urodzenia, kim ma być. Wchodząc w taką czy inną
rolę, człowiek może mieć świadomość, że nie jest w niej sobą, albo, co gorsza, uważać, że jest, bo
sam dobrze nie wie, kim naprawdę jest. Albo też wydaje mu się, że wie, i stwierdzając, że to mało,
wcale nie chce być sobą – woli być KIMŚ (rzecz jasna w oczach innych).
Systemy duchowe, które wyżej stawiają wyrzeczenie się siebie niż bycie sobą – a do takich należy
chrześcijaństwo – są absurdalne. Jeśli człowiek ma wyrzekać się siebie ze względu na Boga, to
przyjmując, że Bóg go stworzył, powinien raczej uznać, że ma być właśnie takim, jakim Bóg go
stworzył, tzn. ma być sobą. I z tym akurat Salvador Dali nie miał żadnych problemów – uważał, jak
sądzę, że nic nie może się równać z byciem Salvadorem Dali. Taki indywidualistyczny model sensu
życia jest jak na razie jedynie Wodnikową enklawą w łonie chrześcijaństwa Epoki Ryb. Ale kiedy
nastanie na dobre Epoka Wodnika, ta dotychczasowa enklawa powinna przerodzić się w główny
nurt.
94