116
Waldemar Karolczak
Po upływie roku Herrmanna zastąpił polski cukiernik i restaurator Bolesław Szermer, który był dzierżawcą „ Villa Gehlen” przez trzy lata. W ogrodzie Szermera często koncertowała kapela 2. Przybocznego Pułku Czarnych Huzarów im. Cesarzowej Wiktorii pod dyrekcją kapelmistrza Schoeppego. Za jego czasów etablissement ponownie zaczęła odwiedzać głównie polska publiczność, znacznie wzrosła także liczba urządzanych tam przez polskie towarzystwa i stowarzyszenia zabaw i koncertów. Dzierżawca ogrodu do dyspozycji gości stale posiadał 1000 krzeseł a obsługiwało ich 12 kelnerów. Jeżeli spodziewał się przybycia większej liczby gości, wówczas wypożyczał odpowiednią liczbę dodatkowych krzeseł i powiększał obsługę.
8 września 1891 r. w ogrodzie Szermera urządzili zabawę pracownicy znanej fabryki H. Cegielskiego. Jak donosiła miejscowa prasa, rękodzielnicy przybyli do ogrodu w długim pochodzie z fabryki przez miasto z kapelą na czele oraz z chorągwiami fabrycznymi i emblematami zawodowymi. Oprócz rękodzielników w zabawie udział wzięli także wszyscy urzędnicy biurowi i techniczni. Przybył m. in. poseł Zygmunt Dziembowski z małżonką, poseł Stanisław Motty z córkami, dr Józef Koszutski, lekarz fabryczny oraz sam właściciel fabryki Stefan Cegielski, którego powitano entuzjastycznymi okrzykami i wiwatami. Następnie odbyły się różne gry towarzyskie a po nich tańce. Poloneza prowadził Stefan Cegielski z panią Thomsenową, żoną kierownika technicznego fabryki. Po polonezie zgromadził Cegielski przy swoim stole majstrów, urzędników technicznych i biurowych oraz członków komitetu urządzającego zabawę, którzy wznosili różne toasty. Gdy zabawa dobiegała już końca, robotnicy podnieśli na ramionach opuszczającego już ogród Cegielskiego, wśród wiwatów i okrzyków: „ Niech nam żyje Chlebodawca!”. Zapalono także transparent z napisem:” Niech żyje fabryka H. Cegielskiego”, a przy samym wyjściu ognie bengalskie uformowały znaki wiary, nadziei i miłości.
Nie zawsze ogród odwiedzali goście chętnie tam widziani. Ponieważ do etablissementu bezpośrednio przylegał tzw. plac musztry, a w pobliżu znajdowały się koszary taborów, nieraz zdarzało się, że stacjonujący tam żołnierze sprawiali kłopoty dzierżawcom ogrodu. Pewnego razu niewiele brakowało aby jedna z takich niechcianych wizyt zakończyła się tragicznie. 30 listopada 1892 r. w godzinach wieczornych, dwóch gefrajtrów miejscowego batalionu taborów wtargnęło do ogrodu celem napastowania pracujących tam dziewczyn. Dzierżawca ogrodu Szermer, usłyszawszy szelest, wybiegł z domu z nabitą fuzją i dwukrotnie wystrzelił do uciekających żołnierzy, raniąc ich dotkliwie śrutem. Gefrajtrów odwieziono do lazaretu wojskowego. Na szczęście rany nie okazały się groźne i nie doszło do uszkodzenia żadnych ważnych organów wewnętrznych. Szermera aresztowano i umieszczono w więzieniu śledczym. W lutym 1893 r. restaurator skazany został na pół roku więzienia w zawieszeniu; wyrok uzasadniono tym, że nie wolno strzelać do uciekającego człowieka.