PBMR 5 / 2014 | Page 4

POLAND BIKE M A G A Z Y N R O W E R O W Y s. 4 WWW.POLANDBIKE.PL NR 5 / 2014 niedziela, 1 czerwca 2014 r. ETAP 5: Płock RODZINNIE: GREGOROWICZOWIE RODZINY W PELETONIE: LOTTO POLAND BIKE MARATHON TO MARATONY RODZINNE I ZDECYDOWANIE DLA KAŻDEGO. RODZINA GREGOROWICZÓW Z WARSZAWY STARTUJE W POLAND BIKE OD NIEDAWNA, ALE SZYBKO „ZŁAPAŁA” NASZEGO, RODZINNEGO BAKCYLA KOLARSKIEGO. PO CZTERECH TEGOROCZNYCH ETAPACH CYKLU RODZINA GREGOROWICZÓW ZAJMUJE PIERWSZE MIEJSCE W KLASYFIKACJI RODZINNEJ LOTTO POLAND BIKE MARATHON 2014. PBMR: - Przedstawcie się czytelnikom „Poland Bike Magazynu Rowerowego”. Katarzyna: - Zaliczyłam dopiero 4 starty, ale będę długo pamiętała lot przez kierownicę w  błoto w Otwocku. Marek Gregorowicz: - Mam 37 lat, od urodzenia mieszkam w Warszawie. Od 12 lat zawodowo zajmuję się turystyką, a  konkretnie pracuję w biurze podróży i  moim głównym zadaniem, jest wysyłanie klientów na udane wakacje. PBMR: - Jakie znaczenie ma dla Was klasyfikacja rodzinna LOTTO Poland Bike Marathon? Chcecie ją wygrać? Jaki jest cel rodziny Gregorowiczów w tym sezonie? Marek: - Każdy kto stoi na starcie chce wygrywać, ale znamy nasze możliwości i  wiemy, że jest kilka rodzin zdecydowanie mocniejszych od nas i  na chwilę obecną nie możemy nawiązać z  nimi walki przy równych 3 osobowych składach. W  tym sezonie chcemy być w  pierwszej szóstce, ale w  przyszłym roku jak Kuba będzie starszym rocznikiem w  C2 na Fanie, a Kasia wkręci się jeszcze mocniej w  treningi zaatakujemy podium. Najważniejsze jest to, aby zawsze bez przygód i wypadków dojeżdżać do mety. Katarzyna Gregorowicz: - Jestem ze szczęśliwego rocznika 1977. W tym roku świętujemy 10 rocznicę ślubu z Markiem. Mamy dwóch super synków Kubę i Maćka. Z wykształcenia mikrobiolog. PBMR: -Kiedy Wasze życie zaczęło „kręcić się” wokół dwóch kółek? Marek:- U  nas zaczęło się raczej nietypowo. Jako dziecko jeździłem oczywiście na rowerze jak większość dzieciaków w  wieku kilkunastu lat, ale nigdy nie startowałem w  żadnych zawodach i nie należałem do klubów kolarskich. Zawsze lubiłem za to oglądać relacje w  TV z  wielkich tourów, a zwłaszcza górskie etapy ze względu na wspaniałe krajobrazy i  znacznie ciekawszą rywalizację niż na etapach sprinterskich. Miałem w domu rower stacjonarny, na którym sporo jeździłem, ale nie miałem normalnego roweru. Tak naprawdę to zaraziłem się tradycyjnym rowerem chyba w 2011 roku wiosną, kiedy udało mi się nauczyć Kubę jazdy na dwóch kółkach. Nie miałem wtedy nawet roweru i  żeby nie biegać za nim postanowiłem kupić rower dla siebie. Pamiętam, że sprzedawca ostrzegał mnie żebym od razu kupił trochę lepszy sprzęt, bo jak mi się spodoba, to zarażę się cyklozą i  za pół roku przyjdę po lepszy rower. Wtedy wydawało mi się, że to typowy trik z  zakresu technik sprzedaży, a  sp '