po czym wyciągnął do niej rękę i powiedział:
- Miło mi poznać Panią…
- Żadną Panią Leroy. Jestem Cassey Diouf. – przerwała mu.
- Miło cię poznać - zaśmiał się Wędrowiec
- To siadaj Cassey – zaproponował, odsuwając jej krzesło. Mów co wiesz o dalszej drodze do Świątyni - odparł Hese
Usiadła obok DeShoufa. Wędrowiec zaczerwienił się lekko. Nie mógł wyjść z podziwu, że spotkał taką kobietę. To imię cały czas przechodziło mu przez głowę. Cassey. Spojrzała na DeShoufa i uśmiechnęła się do niego. On też odparł uśmiechem. Nagle Diuf powiedziała do Leroya:
-Tak więc Świątynia Odkry-wców jest jeszcze około sto dni stąd.
- Aż sto?!
- Tak, ale możemy znaleźć się tam bardzo szybko!
- Jak? To niemożliwe! - zaprzeczał Leroy
- Niedaleko Luk istnieje Światomierz. Jest to portal, który prowadzi do różnych świątyń na tym świecie.
- W tym do Świątyni Odkrywców - dodał Hese
- Więc co? Idziemy do portalu i jesteśmy w Świątyni?
- Tak!
- Świetnie! Więc ruszajmy!
- Ale jest pewien problem -powiedziała Cassey
- Jaki?
- Światomierza strzegą Elfy Mroku.
-I co w tym strasznego? Mogę je przecież zastrzelić!
- Tak, ale jest ich tam tysiące! Nie dasz rady!
- Więc co trzeba zrobić?- niecierpliwił się Wędrowiec
- Potrzebna ci będzie złota kula! Nią będziesz mógł zabić ich przywódcę i zneutralizować resztę Elfów.
- Świetnie! To gdzie znajdę złotą kulę?!
- W Luk jej nie ma!- odparła kobieta.
Wędrowiec mrugnął żałośnie oczami i powiedział:
- Jak to nie ma?
- Ktoś ją znalazł, ale nie wia-domo, kto ją ma!
- Po prostu pięknie! Hese!
- Tak?
- Wiesz gdzie tu są jacyś Druidzi?
- Niedaleko. Możemy tam iść teraz.
- Świetnie więc chodźcie!
Wstali. Leroy spojrzał groź-nie na Cassey. Jak?! Dlaczego mnie zawsze spotykają takie problemy?! Czemu? Zostawili ją z tyłu. Wędrowiec miał jej trochę już dosyć. Podszedł do Hesego i dał mu znak, żeby otworzył „wyjście”. DeShouf nie obracał się do tyłu. Nagle jednak usłyszał głos Cassey. Zobaczył, że była przez kogoś szarpana. Wyostrzył słuch i usłyszał rozmowę:
- Cassey! Pamiętasz o zapłacie, co nie!?
- Tak!
- Ale już jest po terminie! Więc co teraz? Hm? Poprawić ci ten uśmieszek?
Leroy pobiegł do nadcho-dzącego dźwięku rozmowy. Obiegł stolik i zobaczył Cassey w towarzystwie Jasnego Wam-pira. Miał on niebieską skórę. Jego kły miały około trzy i pół centymetra. Blond czupryna opadała mu na lewe oko. Czarna koszula i spodnie były podarte. Przy prawym biodrze miał sztylet. Wampir podniósł wzrok i zobaczył Leroya. Uśmiechnął się i zapytał dziewczynę:
- Ten chłoptaś jest z tobą?
- Jasmin zostaw go!
- Zamknij się! Jemu też poprawię uśmiech! Ten śmieć nie będzie mi przeszkadzał!
Wędrowiec spojrzał bacz-nie na niego. Złość w jego oczach dominowała jak nigdy. Spojrzał na Jasmina i krzyknął:
- Puść ją!
- Uuu! Puść ją! Co mi zrobisz?! A zresztą, nie będę brudził sobie tobą rąk! Hano, bierz go!
Zza pleców Jasmina wy-szedł Under w czerwonym płaszczu. Spojrzał na Leroya i wziął rozpęd. Wędrowiec wy-ciągnął szybko rewolwer i strzelił Hano w głowę. Ten runął na ziemię przed DeShoufem. Złość nadal był w jego oczach. Jasmin lekko zszokowany krzyknął:
- Ty kmiocie! Zabiłeś go! Jesteś już trupem!
Jasmin puścił Cassey i rzucił sztyletem w rękę Leroya. Sztylet wbił mu się w nad-garstek. Jasmin ruszył z impetem na Wędrowca. Wbie-gając w niego rozwalili stolik. Leroy wykorzystał chwilę i wyciągnąwszy sztylet, zama-chnął się. Wampir zobaczył to i odsunął się w bok. Obaj szybko wstali. Wędrowiec spojrzał na Diouf i krzyknął:
- Już jesteście martwi! Znajdę was!
Kobieta pobiegła do Hesego i uciekli.
ciąg dalszy nastąpi...
Jakub Wantuch