Nomen Omen Czerwiec 2022 | Page 12

Jakub Wantuch

MY

Miasto wieczorem było inne . Za dnia ludzie niczym mrówki tłukli się w korkach , by dostać się do pracy na czas , na chodnikach wchodzili w siebie , gniewnie przy tym atakując się wzrokiem . Nie wiedzieć czemu w atmosferze unosiła się nieprzyjemna woń braku empatii . Egoizm ponad człowieka . Człowiek pod materializmem . Człowiek równa się ściek . Dzień . Inaczej się wtedy oddycha ... Gorzej . Ludzie nie zwracają na ciebie uwagi . Nie istniejesz wtedy . Jednak wieczór zmienia ludzi i ich charakter . Są jacyś wtedy milsi . Może przez to , że skończyli pracę ? Może są tacy , bo myślami są przy zimnym piwie z kolegami w pobliskim barze ? Nie wiem , w każdym razie ludzie byli wtedy inni , bardziej do zniesienia .

Rozdział IV

- A wiesz Jeff jakoś leci - odparłem spokojnie .
- To najważniejsze stary - uśmiechnął się po czym złapał mnie za ramię - Ej , może masz ochotę na piwo ? Odprężysz się .
" Dobry pomysł ", pomyślałem . " Jestem po pracy także no mogę sobie pozwolić na odrobinę przyjemności ".
Weszliśmy do środka baru i jeszcze będąc przy ladzie , poprosiliśmy o dwa kufle piwa . Był to elegancki lokal stylizowany na lata 50 . Neony , stół do bilarda i tabliczki krajowe dodawały temu miejscu uroku .
- Jak rozumujesz pojęcie sztuki Ray ?
Zachodzące słońce rzucało na aleje drzew swoje złote promienie . Ludzie z uśmiechem spacerowali lub kierowali się w stronę barów oraz restauracji , ja natomiast wracałem do domu . Cień pokrywał ulicę oraz chodnik , dając przy tym dobre miejsce do ochłodzenia się . Panowała radość , że wieczór nadszedł . Przechodząc obok Baru " U Starego Lindsona ", zostałem zaczepiony przez znaną mi osobę .
- Hę ?
- Czym dla ciebie jest sztuka ?
- O Ray ! Jak po robocie ? - powiedział Jeff Dimberg .
Zaskoczony spojrzałem na niego niemrawo i podałem mu dłoń .