Jesteśmy coraz głupsi, bo tak mówi ranking „filmweba”
Szukając inspiracji w panice, zupełnie nie związanej ze zbliżającym się deadlinem, postanowiłam zajrzeć na „filmweba”. Pierwsze, co rzuca się w oczy jest całkiem obszerny artykuł o tym, ile zarobili „Iniemamocni 2” oraz „Jurrasic World: Upadłe królestwo”. Wielozerowych sum zarobionych w pierwszy weekend po premierze pozwolę sobie nie przytaczać, niemniej jednak to one popchnęły mnie do zaglądnięcia na ranking najbardziej kasowych filmów według tejże strony.
Niezależnie od tego jakie tytuły znajdują się w czołówce (dla zainteresowanych podium zajmują, licząc od trzeciego miejsca, „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”, „Titanic” oraz „Avatar”) i bez względu na sympatię, jaką są darzone, nie sposób porównywać je z takimi pozycjami jak „Skazani na Shawshank” czy „Ojciec chrzestny”. Ktoś mógłby zwrócić uwagę, że przecież porównuję całkowicie odmienne gatunki filmowe i że ten wywód jest całkowicie pozbawiony sensu. Chcę jednak zwrócić uwagę na ich popularność