My first Publication MADEIN_issuu styczeń-luty | Page 28
POSTAĆ
028
sca, w którym wychował się mój ojciec. Poszliśmy tam.
Przytuliłem się do starego dębu, który dawał cień małemu
Stefankowi. i każdy z nas wymienia pięć fajnych rzeczy, które nam się
wydarzyły w ciągu dnia. Niekoniecznie musi to być wygrany
casting.
Pracujesz z Olimpią, wszędzie pojawiacie się z dziećmi – Wik-
torią i Maksymilianem, sprawiacie wrażenie nierozłącznych.
Nie lubimy się rozstawać, większość czasu spędzamy wspól-
nie i – co więcej – nigdy się nie nudzimy. My nawet pomilczeć
lubimy razem. Kiedy chcę pobyć sam, to wychodzę i po pół
godzinie wracam. Nie mam potrzeby wypadów na weekend
z kolegami.
Z Olimpią piszemy scenariusze eventów, reżyserujemy
i nagrywamy spoty, organizujemy akcje charytatywne, które
skupiają się głównie na pomocy dzieciakom. Razem wypro-
dukowaliśmy dwa spektakle. Razem napisaliśmy książkę.
Wcześniej, zanim nasze dzieci zaczęły chodzić do szkół, wszę-
dzie tam, gdzie grałem czy prowadziłem imprezy, jeździliśmy
całą rodziną. Mieszkaliśmy już m.in. we Wrocławiu, Olsztynie,
Cieszynie, Krakowie, Wilnie, na miesiąc przeprowadziliśmy się
do Rzymu. Dzieci zawsze wiedziały, że tam, gdzie jesteśmy
razem, tam jest dom. Teraz, kiedy chodzą do szkoły, zdarza
się, że w ciągu roku mają parokrotnie wakacje. Od dziesięciu
lat Olimpia uczy ich w domu i w trasie, często wyręczając
w tym nauczycieli. Pokazujemy im, że każda dziedzina nauki
może być fajna i interesująca, co dzisiejsza szkoła nie zawsze
potrafi, albo nie chce przekazać. Zabieramy dzieci w trasy,
pokazujemy im Polskę i świat. Uważamy, że to najlepsza forma
edukacji. Ale jesteś mistrzem castingów. Opracowałeś swój patent na
tremę?
Z tremą jest tak jak u sapera: nie boi się tylko raz. To wejście
na podwyższony stan gotowości: uważaj, zaraz będziesz
potrzebował więcej energii, aby mówić do większej ilości
osób. Aktorstwo to dzielenie się energią. Ja rozśmieszam
zmęczonych ludzi po pracy i daję im chwile zapomnienia.
Jedyny sposób na tremę to głęboko i spokojnie oddychać,
wraz z tlenem zbierać energię. Często staję z rozpostartymi
rękoma i zagarniam energię do siebie z przestrzeni. Działa!
A poza tym trzeba kochać, wierzyć w siebie, no i sobie
wybaczać.
Patent na szczęśliwe pożycie?
Doceniać małe rzeczy, utrzymywać myśli w dobrej kondycji,
nie nakręcać afer z błahych powodów. Akceptować wzajemnie
siebie i swoje potrzeby, pragnienia, opinie. Kochać się i sza-
nować. I gadać, dużo gadać. W naszym monodramie „4 tony
podłogi” i „2 tony kamienia”, które wyreżyserowała Olimpia,
pada stwierdzenie Andrzeja Poniedzielskiego: „kobiety nie
zmienisz, możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni”.
To samo dotyczy mężczyzn. Każda wojna zaczyna się od
pierdoły. Ona: „Czy możesz wynieść śmieci?”. On: „Mogę”.
Po godzinie jest wściekła, bo zgodnie z prawdą możesz, ale
nie ruszyłeś się z kanapy. Wystarczyło powiedzieć: „wyrzuć
śmieci”. Konkret. Trzeba rozmawiać. I okazywać w życiu
wdzięczność za wszystko. Od jakiegoś czasu zaczynam każdy
dzień modlitwą dziękczynną „Ojcze nasz”, ale zmieniam ją na
czas teraźniejszy: „chleba naszego powszedniego dajesz nam
dzisiaj”. Raz, gdy zacząłem ją mówić, Olimpia wysłała mnie po
pieczywo do sklepu, biorę bochenek, a na nim etykieta: chleb
powszedni. Taki znak?!
W domu dostałeś takie wzorce?
Rodzice zawsze mieli w sobie bezinteresowność i ogromne
pokłady dobroci. Od dziecka byliśmy uczeni, że pomaga
się innym. Mama działała w Solidarności, walczyła o innych.
Dzieliliśmy się ubraniami z biedniejszymi dziećmi z sąsiedz-
twa. Mimo to w moim dorosłym życiu włożyłem wiele energii
i czasu w pracę nad sobą, nad świadomością, nad wybacza-
niem, nad wdzięcznością i miłością – nad siłami napędo-
wymi życia. Nie jest sztuką osiągnąć sukces, ale sztuką jest
dostrzec go. Chodzi o pozornie małe sprawy – komuś pomo-
głem, ktoś się do mnie uśmiechnął. Ważne, aby zauważać
obecność innych. Życie wtedy jest lepsze, codziennie zda-
rzają się małe cuda. Co wieczór siadamy z dziećmi przy stole
Mówić sobie: jestem „hardy, twardy, najlepszy”?
To wcale nie jest próżność. Trening czyni mistrza. Każdemu
to radzę. Miłość do siebie trzeba trenować. Po paru dniach
mówienia do siebie w lustrze z czułością, pojawia się błysk
w oku, zmienia się nasza energia. Dobre relacje ze sobą są
najważniejsze. A miłość jest stanem duszy, który przyciąga
cuda. Takim cudem było choćby wydanie naszej książki.
Zapytałem o mecenat nad nią pewną szefową firmy, umówiła
mnie z samym prezesem, choć nie miał w zwyczaju spotykać
się z autorami. Usiedliśmy przy jednym stole w restauracji
i zapytał tylko, o czym jest książka. A my ogólnie: „o miłości”.
Zdecydował w sekundę, po tygodniu mieliśmy podpisany
kontrakt.
To sztuki walki, których uczyłeś się jeszcze w Olsztynie,
nauczyły cię panować nad stresem?
Zostawiły największy ślad w uważności, oddychaniu. To rodzaj
medytacji, umiejętność, która zostaje na lata. Większość kole-
gów poszła na karate i judo, a ja, prowadzony intuicją, trafiłem
do klubu nad jeziorem Krzywym, w którym trenowano niezbyt
popularne wówczas koreańskie sztuki walki: kyoksl, potem
taekwondo. Warto czasem odważyć się i wyjść poza jakiś
schemat. Podczas treningów odkrywaliśmy, jak wielką moc
człowiek ma w sobie. Np. że po kilku oddechach można wyko-
nać słynne rozbijanie cegieł. To nic innego jak koncentracja
energii, umiejętność kierowania nią.
Kilka razy wykorzystałeś swoje umiejętności w filmach.
Ukoronowaniem była rola w „Taekwondo”, choreografię
ustawiałem z mistrzem Mariuszem Burdalskim. Początkowo
miałem grać rolę drugoplanową, ale od zawsze chciałem być
jak Bruce Lee. Postanowiłem, że muszę pokazać reżyserowi
na korytarzu swoje umiejętności. I dałem z siebie wszystko:
łamanie desek, kopnięcia obrotowe, itp. Wygrałem główną
rolę, bo uparłem się, wiedziałem, że jestem najlepszy.
Wydaliście z Olimpią „książkę jakiej jeszcze nie było” –
tak brzmi jej podtytuł. Miała być poradnikiem jak wygrać
casting, a wyszedł poradnik „jak żyć”.
Wszystko zaczęło się od tego, że chciałem napisać książkę
dla młodych aktorów, dla swoich studentów. Spisywałem
więc notatki z warsztatów castingowych, które prowadzę,
myślałem, że stworzę poradnik, którego czytelnicy będą pod-
bijać świat, nauczę ich pracować swoim systemem. Męczyłem
znajomych, podsyłając im kolejne fragmenty. Wiele rozmawia-