My first Magazine 1 numer 2018 Połamany długopis | Page 9
Przemysław Leciejewski kl. III a (G)
„Obiekt 12”
Powieść w odcinkach cz.1
Prolog
Major niecierpliwie kręcił się po pomieszczeniu
radiotelegrafisty. Właśnie wypalał dziesiątego
papierosa. Nie byłoby w tym nic w tym
dziwnego, gdyby nie fakt, że od zapalenia
pierwszego minęło zaledwie dwanaście minut.
Radiooperatorów
było
dwóch.
Jeden
nasłuchiwał morsem, a drugi odbierał rozkazy
z dowództwa sił zbrojnych. Ten pierwszy prak-
tycznie bez przerwy nadawał, cały się przy tym
pocąc. Natomiast u drugiego było cicho.
Poprawiał jedynie słuchawki i sprawdzał
łączność myśląc, że po prostu nie słyszy. Jednak
żadne meldunki nie przychodziły. Tymczasem
zniecierpliwiony dowódca wypalił całego pa-
pierosa aż do filtra i niedopałek umieścił
w popielniczce.
Gdyby nie ciągłe stukanie telegrafisty, można
by powiedzieć, że w schronie panowała niemal
grobowa cisza. Jednak kto miał ciszę, ten miał.
Nie wszędzie tak było.
Wrocław! Odbiór! Sytuacja kryzysowa! Odbiór!
Faza Defcon 1! Powtarzam! Faza Defcon 1! Jak
mnie słyszysz?! Odbiór!
- Tu dowództwo Wrocław! Przyjąłem! Faza
Defcon 1! Uaktywniam odpowiednie proce-
dury! Odbiór! Potwierdź!
- Potwierdzam! Alarm powietrzny najwyższego
stopnia! Odbiór! Zagrożenie nuklearne! Odbiór!
Rozpocząć
procedury
zarządzania
kryzysowego!
- Przyjąłem! Bez odbioru! - Radiooperator
chciał obejrzeć się za siebie, by napotkać wzrok
dowódcy. Jednak tamten zdołał już zareagować
wcześniej. Skoczył biegiem w stronę centrali
schro nu. Tam panowało istne przerażenie. -
Defcon 1! - wydarł się na całe gardło dowódca.
Po usłyszeniu tego niezwykle prostego angiel-
skiego słowa każdy rzucił się do swojej apara-
tury i wdrożona została procedura.
***
- Tędy idą pasażerowie z kierunku Łódź! -
krzyczał przez megafon, stojący na jakiejś
skrzyni umieszczonej w widocznym miejscu,
policjant. Machając rękoma na tłoczących się
ludzi, próbował każdego nakierować na od-
powiedni peron. Jednak mimo przepychanek,
dla niektórych było to niewykonalne. A pod
dworzec, cały czas, tramwaje i autobusy
dowoziły kolejnych cywilów.
Na placu przed budynkiem dworca stał wóz
dowodzenia ZWD-3. Ze względu na duży
natłok obowiązków, radiooperator był tylko
jeden. Niedoświadczony, ale opanowany. Nie
spodziewał się, że dziś w ogóle ktoś przyśle
jakiś nowy meldunek albo rozkaz. Od dwóch
dni bowiem, rozkazy w tym rejonie były takie
same. I wtedy młody radiotelegrafista mało nie
dostał zawału. Przez dłuższą chwilę zapomniał,
jak odpowiedzieć, jednak po chwili potwierdził,
że wie o co chodzi i zmienił kanał na ten, na
którym mógł się porozumiewać z dowódcami
poszczególnych grup zadaniowych.
***
- Pasażerowie jadący na Poznań, kierujący się
w stronę stacji Berlin, proszeni są o niez-
włoczne udanie się na perony 8, 9 i 10. Odjazd
za piętnaście minut! - zabrzmiał odgłos interko-
mu na stacji Wrocław Główny.
Wielka kupa ludzka zaczęła się przegrupowy-
wać. Ludzie właściwie wysypywali się z peronu
na tory i ta sama sytuacja tyczyła się pociągów,
w których był problem z zamykaniem drzwi.
Operatorzy ochrony kolei, wyrzucali więc
zbędne bagaże, by zmieścić jeszcze więcej
ludzi. Dlatego pociągi, które opuszczały peron
wlekły się niesamowicie.
Funkcjonariusze policji wraz z żołnierzami,
starali się skierować tłum na odpowiednie
perony. Tłum ten uciekał przed jednym, przed
***
wojną.
- Przyjeżdżają i przyjeżdżają. Kurde, normalnie
końca nie widać. Tak w ogóle, to dlaczego nie
***
-
Dowództwo Poznań do dowództwa
9