GODNOŚĆ I BRUTALNOŚĆ
W PAMIĘCI DZIENNIKARSKIEJ
Laura Glesby, FASPE
Fellowships at Auschwitz for the Study of Professional Ethics (FASPE) (Stypendia
w Auschwitz na rzecz studiów nad etyką zawodową) promują etyczne przywództwo wśród dzisiejszych specjalistów poprzez, między innymi, coroczne stypendia, szkolenia
z zakresu etycznego przywództwa oraz sympozja. Każdego roku FASPE przyznaje od 80 do 90 stypendiów studentom studiów podyplomowych i początkującym specjalistom
w sześciu dziedzinach: biznes, duchowieństwo, projektowanie i technologia, dziennikarstwo, prawo i medycyna. Stypendia rozpoczynają się od wciągających, specyficznych dla danego miejsca badań w Niemczech i Polsce, w tym w Auschwitz
i innych historycznie znaczących miejscach związanych ze specjalistami z czasów nazistowskich. Podczas pobytu w tych miejscach stypendyści badają zaskakująco przyziemne i znajome sobie motywacje oraz proces podejmowania decyzji przez specjalistów z czasów nazistowskich co stanowi ramy oparte na refleksji, które można zastosować do pułapek etycznych w ich własnym życiu. Odkrywają, że siła miejsca przekłada historię na teraźniejszość, kreując pilność w refleksji etycznej.
W każdym miesiącu jeden z naszych stypendystów publikuje artykuł w Memoria. Ich praca odzwierciedla unikalne podejście FASPE do etyki zawodowej i podkreśla potrzebę przemyślanej refleksji etycznej w dzisiejszych czasach.
Akiba Drumer pragnął, aby jego pamięć pozostała święta. Według wspomnień zapisanych w pamiętniku ocalałego z Holokaustu Elie Wiesela pt. „Night”, gdy naziści naznaczyli go na śmierć w długotrwałej „selekcji”, ostatnie słowa Drumera skierowane do współwięźniów żydowskich w Auschwitz były prośbą: „Za trzy dni mnie nie będzie [...] Odmówcie za mnie kadisz”1.
Drumer wiedział, że naziści go spalą, łamiąc tradycyjne żydowskie prawo nakazujące pochówek nienaruszonych ciał. Już wcześniej siłą ogolili go i naznaczyli, wbrew żydowskiej tradycji. Te procedury w Auschwitz stanowiły próbę nazistów, by zanonimizować wszystkich więźniów, by uwidocznić ich bezsilność. Dla spostrzegawczych żydowskich więźniów praktyki te były również profanacją ich ciał.
Drumer poprosił więc tych, którzy go przeżyją, o odmówienie kadisz, tradycyjnej żydowskiej modlitwy żałobnej – jego ostatniej nadziei na święte wspomnienie, gdy przygotowywał się na śmierć, która miała być zarówno brutalna, jak i świętokradcza.
W swoim pamiętniku pt. „Night” Wiesel napisał, że obiecał Drumerowi, że odmówi za niego kadisz, gdy za trzy dni zobaczy „dym unoszący się z komina” krematorium2. Jednak w Auschwitz rytuały pamięci były luksusem, na który więźniowie często nie mogli sobie pozwolić. Wiesel wyznał, że „zapomniał” spełnić ostatnią prośbę Drumera pośród codziennych bić, głodu i przytłaczającego obciążenia pracą, które rządziły jego życiem w obozie koncentracyjnym3.
W jaki sposób uszanowałam prośbę Drumera osiemdziesiąt lat później? Przybyłam do Auschwitz latem 2024 roku, mając różne cele, zarówno jako dziennikarka, jak i Żydówka. Byłam tam, aby dowiedzieć się o dziennikarskich porażkach podczas Holokaustu za pośrednictwem FASPE. W skrytości ducha liczyłam, że moja obecność sprawi, że niektórzy naziści przewrócą się w swoich starannie oznaczonych grobach, co jest żywym dowodem na to, że ich „ostateczne rozwiązanie” nie powiodło się. Przede wszystkim wyobrażałam sobie swoją wizytę w obozie jako rodzaj perwersyjnej pielgrzymki, sposób na uczczenie pamięci milionów zamordowanych tam ludzi.
Potem zobaczyłam szczątki nieznanych ofiar, wystawione za szybą w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau: kosmyki włosów, kłębki prochów, które niegdyś były uduszonymi zwłokami, teraz na stałe eksponowane w sali wypełnionej turystami. Zastanawiałam się, ilu ludzi zostało zredukowanych do tych śladów zbezczeszczonych ciał. Ilu chciałoby zostać pochowanych? Stojąc tam, czułam się jak uczestnik trwającego upokorzenia ofiar.
Z oszołomieniem dowiedziałam się później, że niektórzy z najgorętszych zwolenników eksponowania szczątków to ocaleni z Holokaustu. Jednym z zagorzałych obrońców tej decyzji był nieżyjący już Ernest Michel, Żyd, który przeżył Auschwitz, opiekun działań konserwatorskich muzeum i dziennikarz, który relacjonował procesy norymberskie. Odnosząc się do wystawionych zgolonych włosów, Michel powiedział w 1993 roku w wywiadzie dla „The New Yorker”: „Niezależnie od tego, jak bolesne może być ich oglądanie, wszystko to jest częścią historii, którą moim zdaniem należy opowiedzieć”4.
Michel mógł uznać mój gniew wywołany widokiem prochów i włosów w Auschwitz za niezbędny do uczciwego rozliczenia się z Holokaustem. Mógł uznać szok opinii publicznej za odrobinę sprawiedliwości dla ofiar nazistów, pośmiertne uznanie ich straszliwych tortur i śmierci.
Jego słowa odzwierciedlają jeden z najwznioślejszych celów dziennikarstwa: stawiać czoło trudnym prawdom i rozgłaszać je, zwłaszcza tym, którzy woleliby, by były pomijane lub ignorowane.
Długotrwała debata nad eksponowaniem szczątków ciał ocalałych z Holokaustu odzwierciedla powracający dylemat dziennikarzy dokumentujących ludzkie cierpienie. Przywiązanie do bolesnego mówienia prawdy, na które powoływał się Michel, może stać w sprzeczności z duchem czci, o który Drumer prosił przed śmiercią.
Czy możliwe jest uchwycenie całej rzeczywistości tragedii, zachowując jednocześnie godność ofiar i ocalałych?
Na to pytanie najtrudniej odpowiedzieć, gdy osoby najbardziej dotknięte – te głodujące na zdjęciach w magazynach, duszące się na nagraniach z kamer nasobnych czy gnijące w urnie za szkłem – nie żyją już i nie mogą wyrazić swoich pragnień.
Poszukując perspektywy, która pozwoliłaby mi przezwyciężyć początkowy gniew wywołany eksponowaniem szczątków ludzkich w Auschwitz, natrafiłam na wspomnienia Mamie Lou Till-Mobley, matki Emmetta Tilla. Jej słowa przekonały mnie, że priorytetyzowanie szacunku dla zmarłych nie zawsze oznacza powstrzymywanie się od pokazywania drastycznych obrazów ukazujących ich ciała.
Kiedy w 1955 roku dwoje białych dorosłych zlinczowało Tilla, Till-Mobley walczyła o to, by opinia publiczna mogła zobaczyć brutalnie zmasakrowane zwłoki jej 14-letniego syna. Jego trumna, jak napisała w swoich wspomnieniach, była „zamknięta i opieczętowana”, gdy dostarczono ją do jej rodzinnego Chicago. Przypuszczała, że „ktoś w stanie Missisipi chciał mieć pewność, że nie zobaczymy, co jest w środku”5.
Pomimo ryzyka związanego z takim aktem publicznego buntu, Till-Mobley nalegała na pogrzeb z otwartą trumną, który umożliwiłby obecnym zobaczenie okaleczonego ciała jej syna. Wspominała w swoim pamiętniku, że chciała przerwać druzgocącą ciszę wokół linczu w amerykańskiej kulturze:
14
1. Elie Wiesel, Night (New York: Hill and Wang, 2006), 77.
2. Wiesel, 77.
3. Elie Wiesel, 77.