z diagnozowaniem chorób27. Praca Marwella mówi sama za siebie: „[Mengele] zajmował się swoją nauką nie jako jakiś renegat napędzany wyłącznie złymi i dziwacznymi impulsami, ale raczej w sposób, który jego mentorzy i koledzy po fachu mogliby ocenić jako spełniający najwyższe standardy”28. To właśnie mnie niepokoi: ta cienka, ale rzeczywista ciągłość jego i moich motywacji.
W tym mrocznym kontekście zastanawiam się nad własnymi inspiracjami i motywacjami. Pamiętam swoich profesorów za ich szacunek do pacjentów i myślę o nauczycielach, którzy uczyli nas z głęboką powagą w laboratorium anatomicznym na podstawie zwłok. Zauważam swoje aspiracje do kariery
w medycynie akademickiej, presję, aby publikować wnikliwe badania
w szanowanych czasopismach i otrzymywać
pochlebne artykuły redakcyjne i oklaski na
konferencjach. Podtrzymuję zobowiązanie do praktykowania medycyny w straży przedniej nauki, przynoszącej korzyści zdrowiu publicznemu. Bez względu na moje wcześniejsze wyobrażenia o Mengele, teraz zdaję sobie sprawę, że nie jestem jego przeciwieństwem; istnieje poczucie misji
i przekonania, które z nim dzielę. Przyznaję, że są pewne bariery moralne, których nie wyobrażam sobie przekroczyć – nie wyobrażam sobie wybierania tych, którzy zostaliby wysłani na natychmiastową śmierć; jego metody badawcze były ewidentnie nieludzkie. Ale czy to, że nie jesteśmy
w stanie wyobrazić sobie tego, że popełniamy takie czyny, czy deficyt wyobraźni jest prawdziwym dowodem na to, że nie moglibyśmy popełnić takiego zła?
Zastanawiam się nad moją komunikacją
z pacjentami, zwłaszcza nad umiejętnościami, które rozwinąłem, by przeprowadzać trudne rozmowy. Zastanawiam się: co jeśli popchnę ich do podjęcia decyzji, których inaczej by nie podjęli? Na przykład, może uważam, że resuscytacja krążeniowo-oddechowa nie leży w ich najlepszym interesie. Po wysłuchaniu ich wartości i celów oraz dzięki mojemu wpływowi, przekonującym słowom, tonowi
i użytym sformułowaniom, pacjenci decydują się nie poddawać resuscytacji krążeniowo-oddechowej, umierając przedwcześnie z powodu tej decyzji. Czy moja zachęta, nawet przy dobrych chęciach, oparta na pełnym szacunku wysłuchaniu ich poglądów, przyspieszyła ich śmierć? Widziałem przecież pacjentów, którzy wracali do zdrowia po resuscytacji krążeniowo-
-oddechowej w sposób, którego nigdy wcześniej sobie nie wyobrażałem. Ponadto, czy my jako lekarze, kapelani
i goście, chodzimy po oddziałach intensywnej terapii, kręcimy pochylonymi głowami
i zastanawiamy się, czy te życia są warte przeżycia? Nie trzeba wielkiego skoku myślowego, aby zbliżyć się do koncepcji Lebensunwertes Leben – życia niegodnego życia, zasady, która napędzała tak wiele decyzji nazistowskich. Wykonawcy mojego zawodu byli sprawcami; ani sama instytucja medycyny, ani edukacja medyczna, ani przynależność do społeczności akademickich nie mogą stanowić antidotum na wadliwe myślenie lub współudział w terrorze. Niemieccy lekarze uczynili to oczywistym
w swoim pędzie w stronę nazizmu.
Czytając na temat Mengelego, zastanawiając się nad tymi prawdami i badając inne książki o nazistowskich lekarzach i nazistowskiej etyce medycznej, ciągle natrafiałem na te same tematy. Zauważyłem punkty zgodności między ich motywacjami a tymi w moich osobistych oświadczeniach składanych na studiach medycznych i rezydenturze. Co to może oznaczać?
Mój współudział we współczesnym złu jest widoczny natychmiast. W ostatnich latach podjęto konieczne i strasznie opóźnione działania mające na celu ujawnienie szkodliwych skutków wielu zawodów
i systemów w Stanach Zjednoczonych. Współudział medycyny i lekarzy w rasizmie został szeroko udokumentowany i coraz bardziej naświetlony, na przykład
w metodach stosowanych w nauczaniu diagnozowania powszechnych chorób skóry29. Uprzedzenia ze względu na płeć w medycynie są powszechne i nadal wymagają intensywnych i trwałych zmian. Byłem świadomy tego współudziału, zanim przeczytałem o Mengele. Poprzez te i inne lektury, warsztaty i rozmowy nadal rozpoznaję swój własny aktywny i bierny współudział
w nierówności, i pracuję nad dostosowaniem się do całkowicie zorientowanej na pacjenta, uczonej historią i przyszłościowej praktyki medycznej.
Jednak pomimo moich intencji i wysiłków, szczególnie niepokojące są podobieństwa, jakie zauważam w sobie do nazistowskiego lekarza pracującego w Auschwitz. Mogę być czujny, myśleć, że robię to, co najlepsze,
z najlepszych powodów. Ale być może on myślał tak samo? W naszym współczesnym klimacie ludzie często dostrzegają podobieństwa między różnymi grupami politycznymi i społecznymi – lub agencjami rządowymi – a nazistami (niektóre są bardziej lub mniej trafne). Czasami wydawało się to jaskrawym i niewłaściwym porównaniem – po prostu nic nie jest porównywalne
z Holokaustem. Mimo to, gdy pogłos po procesie lekarzy nadal głośno wybrzmiewa, myślę, że w naszej próbie uznania nieporównywalnych okropności tamtej epoki zapomnieliśmy, jak bardzo jedno porównanie może rzucić światło na nasze działania
i kierować nami każdego dnia – jakie motywacje dzielimy z tymi, którzy dopuścili się tak nieporównywalnych okrucieństw – jakie podobieństwo jest między Mengele
a mną.
=====
Karl Wallenkampf był stypendystą programu 2022 FASPE Medical Fellow. Jest rezydentem medycyny wewnętrznej w Barnes-Jewish Hospital i Washington University w St. Louis School of Medicine.
12
27 Tamże, 109.
28 Tamże, 115.
29 Nolen, LaShyra. “How Medical Education Is Missing the Bull’s-Eye.” New England Journal of Medicine, tom 382, nr 26, czerwiec 2020, str. 2489–91. Taylor and Francis+NEJM, https://doi.org/10.1056/NEJMp1915891.