w nazistowskich Niemczech, zaczęli stawiać na pierwszym miejscu populacje, a nie jednostki. Wielu wierzyło, że higiena rasowa przyniesie korzyści Niemcom – a może
i ludzkości – w dłuższej perspektywie, skutkując mniejszą liczbą „słabszych” ludzi, tworząc w ten sposób to, co postrzegano jako lepszą pulę genów. Tego dążenia do czystości rasowej i genetycznej nie dało się oddzielić od opieki zdrowotnej w szerszym ujęciu: „higiena rasowa — obok higieny społecznej i osobistej — była po prostu jednym z elementów większego, bardziej wszechstronnego programu opieki zdrowotnej”11.
Zdefiniowanie opieki medycznej jako projektu obejmującego doradztwo genetyczne i zdrowie publiczne w indywidualnym podejściu do pacjenta, pomaga nam kwestionować nazistowską etykę medyczną i zauważać podobne,
istotne motywacje w naszej współczesnej praktyce medycznej. Ten paradygmat pozwolił lekarzom, którzy chcieli pomagać innym i „podążać za nauką”, etycznie popierać i uczestniczyć w nowym podejściu, dzięki któremu mogli skupić się na efektach swojej pracy na poziomie całych populacji. W ten sposób mogli wspierać, das Volk, naród niemiecki, nawet jeśli oznaczało to eksterminację milionów. Wśród atakowanych były dzieci z chorobami wrodzonymi, Żydzi, Sinti i Romowie, osoby niebędące osobami cispłciowymi lub heteroseksualnymi oraz osoby, które nie przestrzegały nazistowskiego paradygmatu, wrzucane do jednego worka pod ogólny termin „aspołeczni” 12.
To właśnie lekarze stanowili najwyższy odsetek członków partii nazistowskiej; według jednego z szacunków poziom ich przynależności osiągnął 45%13. Byli to nie tylko starsi lekarze, którzy mogliby sobie życzyć, aby świat wyglądał tak, jak w jakiejś wyimaginowanej przeszłości, ale także młodzi lekarze. W rzeczywistości to młodzi lekarze, zwłaszcza poniżej czterdziestego roku życia, najmocniej wspierali nazizm14. Ich motywacje, choć częściowo wytłumaczalne chęcią pozbycia się żydowskich i innych konkurentów z prestiżowych stanowisk, nie dotyczyły wyłącznie awansu w karierze. Ich motywacje, w tym chęć odwrócenia się od skomercjalizowanego poglądu na medycynę, wydają się współczesne dzisiejszym klinicystom. Na przykład naziści krytykowali firmy ubezpieczeniowe i „handel” medycyną, i zachęcali lekarzy do traktowania medycyny jako „powołanie” 15. Lekarzy w nazistowskich Niemczech zachęcano do postrzegania siebie jako integralnych członków kwitnącego społeczeństwa. W przemówieniu do Narodowosocjalistycznej Ligi Lekarzy Adolf Hitler oświadczył: „Narodowosocjalistyczni lekarze, nie mogę obejść się bez was ani jednego dnia, ani jednej godziny. Gdyby nie wy, jeśli mnie zawiedziecie, wszystko będzie stracone. Jakiż pożytek z naszych zmagań, jeśli zdrowie naszego ludu jest
w niebezpieczeństwie?16”. Który lekarz mógłby odmówić tak zaszczytnego stanowiska w centrum społeczeństwa oddanego oczyszczaniu praktyki medycznej?
W kontekście tych zmian w etyce medycznej Mengele rozkwitał. Jeśli nazizm był jedynie nauką stosowaną, to oddany lekarz, taki jak Mengele, musiał jedynie „podążać za dowodami”. Z tego właśnie powodu przyciągały go najbardziej aktywne obszary badań i dyskusji w tamtym czasie – antropologii i transmisji genetycznej –
i w ten sposób rozpoczął eksperymenty na potrzeby swojej rozprawy. Badania bliźniacze jako dziedzina badań były wówczas na samym czele, do tego stopnia, że granty dla osób pracujących w tej dziedzinie pochodziły z głównych uniwersytetów i organizacji non-profit, takich jak Fundacja Rockefellera17. W ten sposób Mengele opanował niezbędne metody badawcze i ustawił się na czele antropologii medycznej. Dwa lata przed wojną rozpoczął swój drugi przewód doktorski, niezbędny nie tyle po to, by być lekarzem społecznym, ale raczej by wejść
w szeregi medycyny akademickiej18. Jego praca została przyjęta z uznaniem.
W rzeczywistości opublikował swoje badania w czasopiśmie o wystarczająco dużym wpływie, że zyskały międzynarodowy rozgłos jako mile widziany wkład w tę dziedzinę19, wynik mile widziany przez każdego, wtedy i teraz.
To właśnie w tym środowisku, po pracy na froncie jako lekarz, Mengele otrzymał „niespodziewany transfer” do Auschwitz20. Tam stał i dokonywał selekcji na rampie. Tam badał więźniów bez ich zgody i odmawiał im leczenia w interesie odkryć naukowych. Tam zyskał swoją reputację, reputację tak przerażającą, że wspomnienia jego czynów przekraczają ludzkie pojęcie. Wielu z tych, którzy pamiętają Mengelego w Auschwitz, opisuje osobę w niczym nieprzypominającą tego człowieka. Niektórzy opisują go jako wysokiego blondyna, aryjski ideał.
W rzeczywistości miał brązowe włosy
i przeciętną budowę ciała. Pamięć przekształciła go w coś nieludzkiego, osobliwego, bestialską aberrację odpowiedzialną za każdą selekcję, każdy eksperyment21. Mengele niewątpliwie popełnił niezliczone zło – to niezaprzeczalne. Charakterystyka jego osoby – w tym przydomek „Anioł Śmierci” – potwierdza jego odpowiedzialność i winę,
a także oddala Mengelego od jego człowieczeństwa, które my również podzielamy. Unikamy zatem konfrontacji
z tym, czy my również moglibyśmy popełnić takie czyny, co ilustruje pytanie zadane Robertowi Jayowi Liftonowi przez ocalałego z Auschwitz: „Czy byli bestiami, kiedy robili to, co robili? Czy byli istotami ludzkimi?”22.
Nie był nadzwyczajnie zły, za to był motywowany odkryciem i w rezultacie wyrzekł się swojej ludzkiej odpowiedzialności, torując drogę swojemu okrucieństwu. Miał dostęp do możliwie najbardziej „niespotykanej” koncentracji obiektów badawczych23 bez żadnego nadzoru, co pozwoliło mu badać nomę24 (chorobę), bliźnięta25, kolor oczu26 i różne białka, o których sądzono, że są powiązane
10
Fragment pisma dot. przeniesienia Josefa Mengelego do Auschwitz.
Źródło: APMA-B.
11. Tamże, 22.
12 Lifton, Robert Jay. The Nazi Doctors: Medical Killing and the Psychology of Genocide. Basic Books, 2017, 30.
13 Tamże, 34.
14 Proctor, 68.