ROMOWIE
W GETCIE
WARSZAWSKIM
dr hab. Katarzyna Person, Muzeum Getta Warszawskiego
Władze okupacyjne umieszczały Romów
w tworzonych na terenie Generalnego Gubernatorstwa gettach żydowskich już
w 1941 r. Jak się wydaje, na tym etapie były to akcje prowadzone bez odgórnego planu. Poszczególni starostowie decydowali się schwytane grupy Romów przymusowo osiedlić w getcie na terenie danego powiatu. Jedną z takich akcji opisywał Stanisław Borkowski: „W początku roku 1941 po założeniu getta w Radzyminie, podjęto akcję sprowadzania Cyganów do getta, których czekał ten sam los co i Żydów. Ci właśnie byli krótkimi mieszkańcami getta, ponieważ po paru dniach zniknęli czyli uciekli”. Podobnie w innych miejscach, nawykli do wędrownego trybu życia Romowie często opuszczali miejsca przymusowego zamieszkania,
a przenosząc się do sąsiedniego powiatu, trafiali na obszar, gdzie nie wprowadzono jeszcze nakazu osiedlenia się w gettach.
Wiosną 1942 r., kiedy rozpoczęła się „Akcja Reinhardt”, mająca na celu eksterminację wszystkich Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa, zmienił się także urzędowy stosunek do Romów. W tym czasie władze niemieckie przystąpiły do szerzej zakrojonej akcji przesiedleń do gett. Równolegle wydawały liczne zarządzenia zakazujące im przebywania poza tymi dzielnicami, grożąc grzywnami i karami więzienia dla łamiących zakazy. Przynajmniej od kwietnia 1942 r. do getta warszawskiego przymusowo przesiedlano grupy Romów. Większość z nich kierowano do Aresztu Centralnego przy zbiegu ul. Gęsiej i Zamenhofa, gdzie – mimo braku zarzutów karnych – byli de facto aresztantami. Warunki bytowe Romów
w Areszcie Centralnym były tragiczne.
W budynku przeznaczonym dla około 300 więźniów przebywało wówczas około 1400-1550 osób. Aresztanci byli niedożywieni, a z powodu przeludnienia niemożliwe było zachowanie higieny, przez co wśród więźniów szerzyły się choroby.
Pierwszą wzmianką o przybyciu Romów do Aresztu jest zapis z dziennika przewodniczącego Rady Żydowskiej Adama Czerniakowa z 22 kwietnia: „do żydowskiego więzienia przekazano 10 Cyganów i Cyganek z <<królem>> Kwiekiem na czele”,
a w kolejnych dniach miano przywieźć kolejną grupę – w sumie w kwietniu miało znaleźć się w Areszcie 38 Romów. Na marginesie należy zastrzec, że obecność „króla Kwieka” nie jest potwierdzona. Jak pisała Marta Janczewska: „Janusz Kwiek, król cygański w latach 1937–1939, zaginął
w pierwszych dniach wojny i los jego jest nieznany. Jego przedwojenny konkurent
w walce o tron Rudolf Kwiek mianował się królem dopiero po wojnie, w 1946 r.”.
Kolejna grupa Romów trafiła do getta po 25 maja 1942 r., wraz z wejściem w życie zarządzenia, które zakazywało im przebywania poza dzielnicą żydowską pod groźbą kary więzienia lub grzywny. Wielu zignorowało to zalecenie, a w niemieckich sprawozdaniach mowa jest o tym, że „wyłapani w Warszawie Cyganie zostali umieszczeni w warszawskiej dzielnicy żydowskiej”, co sugeruje, iż przesiedlono ich pod policyjnym przymusem. Omawiana grupa była niewielka, gdyż w sprawozdaniu za maj pisano: „Przesłano wykaz kilkudziesięciu Cyganów przebywających w Areszcie”.
W czerwcu do getta dotarły transporty Romów z innych miast okupowanych ziem polskich – np. z Łowicza, skąd miało przyjechać początkowo około 60 osób, do których wkrótce dołączyły dalsze 34.
Wraz z rosnącą liczbą Romów w Areszcie Centralnym jasnym stało się, że konieczne jest ich przeniesienie w inne miejsce. Komisarz dzielnicy żydowskiej, Heinz Auerswald nakazał, aby Romowie byli – po poddaniu ich zabiegom dezynfekcyjnym – zwalniani
z aresztu i kierowani do urządzonego dla nich w getcie przytułku. Jeszcze w maju 1942 r.
z aresztu miała zostać zwolniona grupa Romów z obywatelstwem rumuńskim. 16 czerwca z aresztu wypuszczono kolejną grupę, którzą skierowano do przeznaczonego dla nich punktu zamieszkania. W tym samym czasie Romowie przebywający w getcie warszawskim zostali oznaczeni białymi opaskami z czerwoną literą „Z”, od niemieckiego Zigeuner – Cygan.
O trudnościach związanych ze zdobyciem lokali, które miały posłużyć za punkty dla przesiedleńców, wspominał ówczesny kierownik Biura Kwaterunkowego, Stanisław Adler: „Z braku innego miejsca zarekwirowałem większe lokale
o przeznaczeniu niemieszkalnym
i ulokowałem w nich przybyszów z zagranicy”. Zdaniem Ringelbluma Romowie zostali zakwaterowani na ul. Pokornej 5, gdzie tymczasowo zamieszkało 240 rodzin. Ten sam adres potwierdzał anonimowy urzędnik Rady Żydowskiej, sugerując (podobnie jak kilku innych autorów), że Romów planowano docelowo skierować na jedne z biedniejszych ulic getta – Wołyńską i Ostrowską, lecz plan ten nie został zrealizowany. Niektóre źródła wskazują, że Romów kierowano na ulicę Szczęśliwą lub Wałową 10, zaś inny diarysta notował „tymczasem mieszkają jak prawdziwi Cyganie”, czyli koczują bez stałego adresu.
Pojawiając się w getcie, Romowie, jak pisał jeden z urzędników, „wzbudzili ogólną sensację. Widziałem dwie Cyganki, za którymi
Odtworzenie historii Romów w getcie warszawskim przypomina pracę detektywistyczną. Ta grupa nie pozostawiła po sobie tekstów pisanych, zaś w relacjach żydowskich pojawia się rzadko, a jeśli już – to na marginesie, w zdawkowych uwagach. Rekonstrukcja sytuacji mniejszości romskiej w getcie pełna jest przypuszczeń, niepewności i ogólnikowych uwag,
a dotąd nie zdołano zrekonstruować nawet tak podstawowych informacji, jak liczba Romów w getcie i daty ich przybycia i opuszczenia „dzielnicy żydowskiej”.
12