Memoria [PL] Nr 81 | Page 12

a także biologii, geografii i historii. Dzieci przynosiły z sobą jedynie czyste kartki

i ołówek. W niezbędne podręczniki i książki

z terenu Generalnego Gubernatorstwa zaopatrywał ją pracujący w jednej z drukarń w Krakowie Stanisław Stanclik. Przenosił je przez granicę GG i pozostawiał je u budnika kolejowego

w Inwałdzie. Tam też odbierała je Helena Krywult. Oficjalnie nauczanie wznowione zostało dopiero we wrześniu 1943r., kiedy to zorganizowano nauczanie dla polskich dzieci na krańcach wsi w domu Jana Pyki. Nauka odbywała się do 8 stycznia

1945 r.8

Najwięcej jednak czasu i wysiłku w latach okupacji pochłaniała jej organizacja pomocy dla pracujących na terenie Boru-Brzeszcze więźniów Obozu Koncentracyjnego

w Auschwitz. Tam pierwsi więźniowie pojawili się w styczniu 1941 r. i pracowali m.in. przy budowie przeciwpowodziowego wału wzdłuż Wisły. Inni poszerzali i przedłużali rowy melioracyjne biegnące z łąk i pastwisk położonych na terenie Boru w stronę Wisły,

a także oczyszczali stawy, zajmowali się hodowlą ryb, koni, krów i świń. Z czasem wraz z planowaną rozbudową obozu koncentracyjnego na terenie przysiółka Brzeszcze Zieleniec, więźniowie w skrajnie trudnych warunkach niewolniczej pracy, zmuszani byli do rozbierania domów i stodół wysiedlonych Polaków. Uzyskany w ten sposób materiał wykorzystywany był do budowy mającego powstać obozu w Birkenau. Głodni i wynędzniali otrzymywali pomoc

m.in. ze strony mieszkujących w Brzeszczach przy ul. Nazielce 131 Anny i Józefa Moroniów. Ich dom położony był w pobliżu terenów powstającego obozu w Birkenau i nie objęty został wysiedleniem9. Usytuowany z dala od pozostałych domostw i w sąsiedztwie mającego powstać obozu, umożliwiał ich mieszkańcom kontakt z pracującymi więźniami, zwłaszcza że ci ostatni w ich stodole przechowywali swoje narzędzia pracy.

Anna Moroń spokrewniona poprzez rodzinę Ślebarskich z zamieszkałą w Komorowicach Heleną Kraus, z chwilą gdy z początkiem

1941 r. w okolicach jej domostwa pojawili się pracujący więźniowie, widząc ich fizyczne wyczerpanie i panujący wśród nich głód, rozpoczęła w kręgu najbliższych znajomych, przyjaciół i rodziny organizację działalności pomocowej. Wzrastająca liczba pojawiających się w pobliżu jej domostwa więźniów, a co za tym idzie rosnąca potrzeba ich wsparcia, wymagała coraz większej liczny wtajemniczonych i zaufanych darczyńców. I tak drogą rodzinnych kontaktów, o jej niezwykłych działaniach pomocowych i związanymi z tym potrzebami dowiedziała się spokrewniona

z nią rodzina Ślebarskich oraz Helena Kraus. Ona z kolei przyjaźniąc się z Matyldą Linert

i orientując się w jej działalności w szeregach PWK, przekazała jej informację o istniejącej pilnej potrzebie udzielenia pomocy pracującym na zewnątrz obozu więźniom KL Auschwitz. Po latach tak pisała: „Pewnego dnia przyjechała do mojej matki dalsza kuzynka Anna Moroniowa, której dom graniczył

z obozem w Oświęcimiu-Brzezince. (Dokładnie około 200 m od jej domu rozciągały się już tereny obozu). P. Moroniowa powiedziała, że ma możliwości dożywiania więźniów, którzy wychodzą na roboty poza obozem. Było to możliwe dzięki usytuowaniu jej domu blisko obozu i z daleka od pozostałych domów. Mówiła, że dzięki przekupieniu dozorców więźniów tzw. postów, więźniowie przychodzą do niej i może podać im herbatę, kawę, chleb, czasem zupę, to czym dysponuje. Było to możliwe, dzięki ogólnej akcji dożywiania więźniów na terenie Oświęcimia i okolicznych wiosek. Moroniowa przyszła z prośbą, czy nie moglibyśmy w czymś pomóc, dostarczając czasem trochę żywności. Oczywiście poszłam do Matyldy i zaczęłyśmy organizować tę pomoc.”10

Wiosną 1941 r. obie nawiązały z Józefem

i Anną Moroniami kontakt. Zjawiły się u nich

w Brzeszczach w czasie, gdy oni już od pewnego czasu udzielali wielostronnej pomocy pracującym w ich okolicy więźniom. Moroniowie w swojej „Relacji” z 2 stycznia 1964 r. tak o udzielanej pomocy mówili: „Głodni więźniowie wpadali do mojego mieszkania po kilka razy na dzień z lasu, od wałów i dróg. Dożywialiśmy wszystkich,

z którymi zetknęliśmy się. Nielegalnie wysyłaliśmy listy do rodzin, odbieraliśmy listy

i dostarczaliśmy więźniom, ułatwialiśmy spotkania wzajemne w moim domu i na terenie Brzeszcz.”11 Z kolei w innym miejscu mówiąc

o udzielających im pomocy mieszkańcach Brzeszcz i dalszych okolic dodali: „Cywilnych ubrań dostarczali nam w Bielsku, Komorowicach i Janowicach. Odbieraliśmy je osobiście. Z ubraniami zabieraliśmy żywność

i kartki żywnościowe. Dostawcami byli: Kubika z Janowic, Maria Kamińska z córką Władysławą w Komorowicach, nauczycielka z Komorowic, nazwiska nie pamiętam, wyszła za mąż za miejscowego organistę, Kulkowa, Sękowa

i Siutowa z Brzeszcz, Stanisława Morończyk

i Helena Kraus z Komorowic. Wymienieni narażając swoje życie, do końca trwania obozu śpieszyli z pomocą więźniom”12.

Zdobycie dodatkowej porcji żywności w latach okupacji hitlerowskiej nie było rzeczą łatwą.

W Komorowicach dodatkowe kartki żywnościowe obie panie otrzymywały od pracującej w Ernährungsamt Krystyny Błotko. Były to kartki przyklejone do większych kart. Odklejone i wysuszone, umożliwiały najczęściej zakup chleba, kaszy, cukru, słoniny

i smalcu. W zdobyciu dodatkowej porcji żywności pomagała także komorowianka Małgorzata Herman, po mężu Kucharska. Jej ojciec był Austriakiem, matka Polką, która troje swoich dzieci wychowała na żarliwych Polaków. Hermanowie posiadali piekarnię

i sklep. Sprzedawała w nim Małgorzata, która czasami dawała Helenie Kraus żywność bez kartek, które sklepy musiano rozliczać

w urzędzie. Dodatkowo odpowiednia manipulacja nimi sprawiała, że sprzedawczyni do Urzędu przekazywała znacznie mniej kartek, niż podawała w pisemnym rozliczeniu. Dzięki temu powstałą nadwyżkę mogła ofiarować organizatorkom pomocy. „Nam dawała nadwyżkę, którą już razem z pieniędzmi wiozłyśmy do p. Moroniowej i ona sama kupowała żywność dla więźniów. Ta manipulacja z kartkami była możliwa dlatego, że, jak twierdziła Małgosia, Niemcy też często zaopatrywali się bez kartek, a poza tym mieli bałagan i często ich nie rozliczali.”13.

8 Ta wiadomość wymaga weryfikacji, ponieważ Lech Krzyżanowski pisze, że w latach okupacji szkoły dla polskich dzieci w Komorowicach „nie zostały uruchomione”. Por. W. Gojniczek i inni. …, op. cit. s.238.

9 Relacja Józefa Moronia ur. 2 listopada 1900 r. w Borze i Anny Moroń z d. Saduś, z 2 stycznia 1964 r. w Nazieleńcach, s. 3. APMA-B. Zespół Oświadczenia, t. 69, k. 34 (Por. Ludzie dobrej woli. Księga pamięci mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz pod redakcją Henryka Świebockiego. Oświęcim 2005, s. 511-512.)

Helena Kraus w latach okupacji hitlerowskiej. Archiwum Andrzeja Ślebarskiego.