Memoria [PL] Nr 80 | Page 28

na początku pobytu w obozie otrzymać także Lali.

W lipcu 1942 r. nastąpiła zmiana – zaczęto stosować łatki, na których nabijano pieczęcią numer oraz dwukolorowe winkle. Co istotne, więźniowie Żydzi nie byli oznaczani literami wskazującymi na ich narodowość – to kolejny błąd twórców ekranizacji. W serialu brakuje nie tylko rzetelności w odwzorowaniu oznaczeń więźniarskich, ale także konsekwencji – część więźniów Żydów posiada literę oznaczającą narodowość, a część nie. Ponadto liter nie mają żadne więźniarki – nawet te, które nie są Żydówkami, a więc oznaczenie literowe powinny otrzymać.

Jednym z bardziej kłopotliwych aspektów

w ekranizacjach losów więźniów Auschwitz jest kwestia numerów więźniarskich, które wszyscy osadzeni powinny mieć naszyte na pasiakach. Ponieważ w KL Auschwitz numery wydawano kolejno nowo przybyłym, nie wykorzystując przy tym ponownie numerów tych, którzy zginęli, każdy obozowy numer jest nie tylko ściśle związany z konkretnym człowiekiem, ale także niesie ze sobą szereg informacji, w tym tę podstawową, jaką jest czas przybycia do obozu. Dlatego też bezrefleksyjne sięgnięcie po dowolne numery niesie ze sobą ryzyko popełnienia błędu merytorycznego (jak we wspomnianym już wyżej przypadku oznaczenia pielęgniarki w stacji eksperymentalnej doktora Schumanna), ale także wiąże się z zarzutem wykorzystania czyichś personaliów oraz przekłamania jego historii. Twórcy serialu „Tatuażysta

z Auschwitz zaproponowali w tej kwestii oryginalne, dotąd chyba niespotykane rozwiązanie, a mianowicie w widocznych numerach więźniów podmienili pojedyncze cyfry na litery. Z pewnością trzeba w tym miejscu docenić, iż z wrażliwością i szacunkiem podeszli do tej kwestii, i uznać to za bardzo dobre rozwiązanie – o ile widz otrzymałby od nich odpowiednie wyjaśnienie (w formie informacji poprzedzającej emisję odcinka). Bez takiego objaśnienia kwestia liter w numerach więźniarskich staje się niezrozumiałą, intrygującą zagadką.

Z istotnych i zwracających uwagę błędów kostiumowych wymienić należy jeszcze nieodpowiednie kolory opasek więźniów funkcyjnych - wszystkie są białe, podczas gdy kapo powinni mieć opaskę żółtą, a blokowi czerwoną (dotyczy to tak mężczyzn, jak

i kobiet).

Obok wielu niedociągnięć natury merytorycznej serial ma również bardzo mocne strony. Uwagę z pewnością zwracają fantastyczne zdjęcia. W połączeniu

z zasadniczo niezłą scenografią i kostiumami dają one w efekcie sporo przekonujących

i przejmujących obrazów z życia obozowego.

Niewątpliwą zaletą serialu jest usunięcie części znanych z książki, zupełnie fantazyjnych wątków (jak np. jawny romans Cilki ze Schwarzhuberem lub mordowanie w autobusie przerobionym na komorę gazową), jak również odejście od przesadnie rozerotyzowanego obrazu relacji pomiędzy Lalim a Gitą

i zmniejszenie liczby scen erotycznych, a także całkowita likwidacja skrajnie nieautentycznych scen romantycznych spacerów zakochanych, którzy trzymając się za rękę, przechadzają się po obozie, czy też przesiadują na trawie, prowadząc długie rozmowy i snując plany na przyszłość.

Wreszcie, to co uznać należy za najlepszy (najbardziej autentyczny) wątek, a tym samym za najmocniejszy punkt serialu, to ukazanie bohaterów współczesnych – Heather Morris

i Lalego Sokolowa (vel. Ludovita Eisenberga) – łączącej ich relacji, a także konfrontacji

i zmagań obydwojga z pamięcią (Lali )

i świadomością (Heather) Zagłady.

Heather Morris, która w prologu, podziękowaniach i kilku słowach „Od autorki” zamieszczonych w swojej książce prezentuje się jako specjalistka dokładająca wszelkich starań, aby jak najlepiej poznać, zrozumieć

i zweryfikować historię Lalego (choć w istocie nigdy wcześniej nie miała żadnego związku

z historią Zagłady), w serialu przedstawiona została jako pełna dobrej woli, prostoduszna

i wrażliwa amatorka, zupełnie nieświadoma tego, z jaką historią będzie musiała się zmierzyć. Postać stworzona przez Melanie Linskey budzi sympatię, ale przede wszystkim dobrze oddaje bezradność, jaka towarzyszy każdemu, kto po raz pierwszy staje naprzeciwko ocalałego z Holokaustu i jego opowieści. Mieszane uczucia natomiast budzi scena doświadczanego przez nią ataku paniki (odc. 4) – widz zaczyna jej żałować, współczuć, iż słuchając wspomnień Lalego musi przechodzić przez coś tak trudnego. Jednocześnie traci z oczu tych, którzy w tej sytuacji powinni być beneficjentami uwagi

i współczucia: ofiary i ocalałych, którzy wszakże nie musieli o Auschwitz słuchać od osób trzecich – oni musieli przez nie przejść.

Serial znacznie bardziej niż książka uwypukla motyw obozowej traumy. Patrząc na bardzo przekonującego w swojej roli Harveya Keitel’a, widz faktycznie ma przed oczami starego, osamotnionego po śmierci żony człowieka, który zmaga się nie tylko z żałobą, ale także

z przeszłością, a przede wszystkim,

z autentycznym i głębokim poczuciem winy (jednym z najczęstszych objawów KZ-Syndromu). Ukazuje również – choć szkoda, że tylko migawkowo – powojenne relacje Lali go i Gity silnie naznaczone przeszłością, która bywa przyczyną konfliktów i problemów.

W rozmowie z Heather Morris serialowy Lali mówi: „Przeszłość podążała za nami jak chory pies” („The past followed us like a sick dog.”). Częściowo zatem serial stara się przełamać wyraźny w książce mit, iż po Auschwitz i po Holokauście nastąpił „happy end”, a Lali i Gita żyli długo i szczęśliwie. Szkoda, że wątkowi temu nie poświęcono więcej miejsca. Ostateczne wrażenie zapewne zależeć od wrażliwości każdego pojedynczego widza

i tego, które sceny w większym stopniu przykują jego uwagę.

Oglądając fragmenty serialu ukazujące pierwszą i kolejne wizyty Heather u Lalego osoba mająca w pamięci własne spotkania

z byłymi więźniami w ich domach w wielu szczegółach może dostrzec znane schematy

i złapać się na myśli, że tak to właśnie wyglądało: fotele po przeciwnych stronach stołu, na stole szklanki z herbatą

i towarzyszące takim spotkaniom zawsze lekkie podenerwowanie. Jest to element najbardziej autentyczny, to znaczy najbliższy zarówno subiektywnemu doświadczeniu, jak

i obiektywnej rzeczywistości – co zrozumiałe biorąc pod uwagę, iż został on oparty na osobistych przeżyciach i bezpośredniej relacji Heather Morris, która pozostawała z twórcami serialu w kontakcie. Wyraźny rozdźwięk pomiędzy autentyzmem tych scen,

a dyskusyjnym realizmem obrazów obozowych doskonale obrazuje to, jak istotną różnicę jakościową w zachowaniu autentyzmu przy opowiadaniu historii życia robi obecność bezpośredniego świadka.