Memoria [PL] Nr 80 | Page 26

kwestie te w obozie tak właśnie wyglądały, jednak wobec daleko idącego braku autentyzmu innych poruszanych w serialu wątków, turpistyczny realizm tych scen wydaje się być jedynie zabiegiem obliczonym na efekt, mającym bardziej szokować niż przedstawiać jakąś istotną prawdę o cierpieniu więźniów KL Auschwitz. Podobny zarzut można wystosować wobec sceny, w której podczas likwidacji Zigeunerlager widzimy wprost, jak jeden

z esesmanów brutalnie uderza kilkuletnią dziewczynkę. Tego rodzaju brutalne, niewątpliwie robiące ogromne wrażenie

i zapadające w pamięć sceny konfrontują widza z makabrą na zasadzie zderzenia. Trudno jednoznacznie powiedzieć, jaka była intencja twórców, z pewnością jednak łatwo wskazać na konsekwencje upowszechniania takich obrazów. Brutalizowanie obrazów obozowej rzeczywistości nie ma waloru dydaktycznego. Reprezentacje takie nie działają na wyobraźnię widza, ale wyłącznie na jego emocje, w krótkiej chwili uruchamiając te skrajne (wstręt, obrzydzenie, grozę, gniew i lęk). Jednocześnie nie mówią o Auschwitz niczego, czego dotychczas byśmy nie wiedzieli, a tylko pokazują zjawiska w sposób, na który wrażliwość przeciętnego odbiorcy nie jest gotowa. Przyzwyczajają go do coraz bardziej brutalnych obrazów, przesuwając tym samym granice jego emocjonalnego reagowania.

Jest to jeden z aspektów szerszego, zauważonego już dawno i ciągle aktualnego problemu związanego z edukacją na temat Auschwitz i Holokaustu, którego istotą jest takie wyważenie pomiędzy przekazem faktograficznym a oddziaływaniem na emocje, aby pogłębianiu wiedzy towarzyszył również wzrost empatii. Serial „Tatuażysta z Auschwitz

z pewnością nastawiony jest w głównej mierze na oddziaływanie emocjonalne, aspekt emotywny zdecydowanie dominuje nad faktograficznym. Widz angażuje się w losy głównych bohaterów i głęboko przeżywa to, co ich spotyka. Pytaniem otwartym pozostawię, czy „przeżywać” znaczy także „zrozumieć”, szczególnie gdy opowieść daleka jest od historycznej prawdy.

Tym, co w serialu należy docenić i zaliczyć do jego zalet, jest scenografia. Obóz Birkenau został odtworzony dość wiernie, choć i tu twórcy nie ustrzegli się – czasem poważnych, czasem mniej istotnych – wpadek. Przede wszystkim na ekranie przedstawiono niemal wyłącznie obóz Auschwitz II-Birkenau, i to część BII – zabudowaną w całości barakami drewnianymi. W scenie przybycia Lalego do obozu (odc. 1) esesman informuje nowo przybyłych, iż trafią właśnie do obozu Birkenau, tymczasem w kwietniu 1942 r. obóz męski zlokalizowany był na terenie Auschwitz I i tam też na początku trafił Ludovit Eisenberg (w Birkenau przebywali wówczas tylko jeńcy sowieccy i więźniowie skrajnie wyczerpani, przeniesieni tam ze szpitala obozu macierzystego). Oczywiście przeniesienie akcji od razu do Birkenau można by tłumaczyć względami praktycznymi – trudnościami

i kosztami, jakie generowałoby odtworzenie scenografii obozu macierzystego. I byłoby to

w pełni zrozumiałe, gdyby nie fakt, że w serialu pojawiają się sceny rozgrywające się właśnie

w obozie Auschwitz I (np. odc. 3).

Błędne jest również umiejscowienie wszystkich scen wyłącznie w barakach drewnianych. W kwietniu 1942 r. obóz ten był znacznie mniejszy, niż obóz ukazany w serialu – nie było wtedy jeszcze sektora BII, a jedynie część BI zabudowana wówczas wyłącznie barakami murowanymi. Także barak, w którym osadzona została Cilka – blok 25 – był murowany, nie drewniany.

Jeśli zaś chodzi o wygląd serialowych baraków drewnianych, to błędem jest, że ich drzwi

i niektóre ściany są niemal ażurowe – pomiędzy deskami są tak szerokie szpary, że wyraźnie prześwitują. Gdyby przerwy pomiędzy deskami istotnie były tak duże jak ukazano w serialu, to zimą więźniowie zamarzliby na śmierć. W rzeczywistości deski drzwi i ścian barakowych przylegały do siebie ściśle. Błędem jest również to, że więźniowie leżą na gołych deskach (odc. 1), podczas gdy

w rzeczywistości mieli do dyspozycji sienniki.

W scenie, w której Lali pracuje wraz z jakimś cywilem przy budowie baraków (odc. 1) – jest to ciągle wiosna 1942 r. – w oddali za obozem Birkenau (w miejscu, gdzie dopiero w kolejnym roku wybudowano krematoria) widać dym. Widzowi przywodzi to na myśl dym z kominów krematoryjnych. Jednak w owym czasie zwłoki spalano włącznie w krematorium I w obozie macierzystym, natomiast na terenie Birkenau ciała były grzebane w masowych mogiłach. Ponadto nadmienić trzeba, że baraki

w Birkenau budowane były siłami więźniów, nie było tam robotników cywilnych.

Rzucającym się w oczy szczegółem jest to, że

w obozie panuje nieustanny bałagan – pod ogrodzeniem leżą jakieś beczki, pod barakami piętrzą się śmieci, w różnych miejscach zalegają jakieś rozrzucone narzędzia, stołki, drewniane skrzynie i bliżej nieokreślone przedmioty. Jest to być może zgodne

z potocznym wyobrażeniem obozu jako miejsca, w którym panował brud.

W rzeczywistości, jak wiemy z relacji więźniów, taki bałagan był niedopuszczalny.

Kolejną kwestią jest, że na terenie obozu kobiecego nie powinno być wartowników. Służbę tam co do zasady pełniły kobiety – nadzorczynie SS, które w serialu pojawiają się sporadycznie i jednostkowo. Ponadto wewnątrz obozu w ogóle nie pełnili służby esesmani z psami, bo też nie było takiej potrzeby – psy miały zapobiegać ucieczkom więźniów pracujących na otwartym terenie toteż wykorzystywano je do nadzoru komand zewnętrznych.

Nieprawdopodobna jest scena, w której Lali przechodzi pomiędzy barakami magazynowymi (odc. 2). Wspominane już zostało, że jeśli byłby eskortowany przez esesmana, to musiałby iść kilka kroków przed, nie za nim. Ale wątpliwości budzi już sama obecność Lalego w tym miejscu – niczym nieuzasadniona. Gita zatrudniona była

w magazynach tzw. Kanady I, zlokalizowanych pomiędzy obozami Auschwitz I i Birkenau, przy dzisiejszej ulicy Kolbego (w serialu scenografia błędnie przypomina baraki magazynowe

w sektorze BIIg w Birkenau – te jednak zostały oddane do użytku później, dopiero w połowie 1943 r.). Lali, jako tatuażysta, nie miał tam żadnej pracy do wykonania, rzecz jasna więc, że nie mógł tam przebywać.

Pomimo wymienionych wyżej niedociągnięć scenografię zasadniczo można uznać za dobrą. Na pierwszy rzut oka obóz jednoznacznie przypomina ten, który może znać współczesny odbiorca z wizyty na terenie Muzeum i ze zdjęć – poza oczywiście poważną wpadką w odniesieniu do dziedzińca bloku 11. Błędy dotyczące lokalizacji niektórych, czasem istotnych obiektów mimo wszystko dla większości widzów są zupełnie nieuchwytne

i można je uznać za mało znaczące.

Podobnie jak ze scenografią rzecz się ma

z kostiumami i rekwizytami. Ogólne wrażenie jest dobre lub bardzo dobre, choć i tu nie zabrakło mniej lub bardziej poważnych wpadek. Rzucającym się w oczy błędem – biorąc pod uwagę, iż głównym bohaterem serialu jest więzień pełniący funkcję tatuażysty – jest niewłaściwe przedstawienie techniki samego tatuowania więźniów obozu. Lali wykorzystuje do tego osadzoną na drewnianym trzonku igłę, którą macza w tuszu. Tymczasem, jak wiemy z bardzo licznych relacji byłych więźniów, najpierw nakłuwano igłą cyfry na skórze, a później szmatką wcierano tusz w powstałe rany. Co istotne – ani przed (jak widzimy w serialu), ani po zabiegu nie dezynfekowano miejsca tatuażu, toteż

w konsekwencji zdarzało się, iż rana ulegała zakażeniu.

Niedociągnięcia kostiumowe są bardzo wyraźne w scenie ewakuacji obozu w styczniu 1945 r. (odc. 5). Ustawiane w szeregu do wymarszu z obozu więźniarki są zdecydowanie zbyt lekko ubrane, przede wszystkim zaś nie mają koców. Z relacji ocalałych wiemy, iż

w okresie przygotowań do wymarszu więźniowie i więźniarki wszelkimi sposobami starali się zdobyć dodatkową odzież, przede wszystkim zaś zabierali ze sobą na drogę obozowe koce, którymi opatulali się dla ochrony przed mrozem. Właściwie scena opuszczania obozu przez szeregi wygląda, jakby nie była to zima, ale raczej późna jesień.

Najpoważniejszą wpadką dotyczącą kostiumów jest błędne odwzorowanie tzw. winkli, tj. oznaczeń kategorii na pasiakach więźniów. Początkowo Żydów oznaczano za pomocą dwóch trójkątów tworzących razem gwiazdę Dawida, przy czym na spodzie przyszywano trójkąt żółty, a na nim drugi w kolorze oznaczającym kategorię więźnia (na ogół był to trójkąt czerwony oznaczające więźnia politycznego) – nie obydwa żółte, jak widzimy w serialu. Zdjęcia rejestracyjne Żydów deportowanych do Auschwitz w tamtym okresie dowodzą, że takie winkle wydawano kwietniu 1942 r., zatem taki właśnie powinien na początku pobytu w obozie otrzymać także Lali.