Memoria [PL] Nr 80 | Page 22

nieprawdą, ale przynajmniej łańcuch przyczynowo-skutkowy zdarzeń był dla czytelnika zrozumiały. Z serialu zaś widz wnioskuje jedynie, że Cilka „coś” zrobiła – ale co i w jaki sposób, to pozostaje zagadką. Dodać należy, że w 1944 r., kiedy ma miejsce przesłuchanie Lali go, blok nr 25 od roku nie pełnił już funkcji bloku śmierci.

Opowieść, choć zmieniona względem treści książki, nadal nie zbliża się w żaden sposób do prawdy historycznej. W rzeczywistości po pobycie w areszcie i po przeprowadzonym śledztwie Ludovit Eisenberg trafił w czerwcu 1944 r. do karnej kompanii (na okres do odwołania) – o czym w serialu nie ma w ogóle mowy. Po odbyciu kary został zwolniony do obozu i wrócił do swojego komanda, co jest naturalną koleją rzeczy jak na realia roku 1944 (w 1940 w karnej kompanii zapewne zginąłby w krótkim czasie).

Zamykając ten wątek, warto zauważyć jeszcze jedno drobne niedociągnięcie. Chodzi o scenę, w której Gita sprawdza listę więźniów skierowanych do bloku 11, poszukując na niej nazwiska Lalego. Pomijając dość nieprawdopodobny zbieg okoliczności, dzięki któremu odpowiedni dokument (ma to być książka karnej kompanii?) leży akurat otwarty na biurku obok, oraz to, skąd dokumentacja dotycząca obozu męskiego miałaby się wziąć

w kancelarii obozu kobiecego Birkenau, bardziej zastanawia mylny zapis imienia Lalego. Strona z nazwiskiem Eisenberga

z autentycznej książki karnej kompanii została upubliczniona przez Muzeum w internecie,

w ogólnodostępnej recenzji książki, z którą twórcy serialu się zapoznali. Zdumiewa więc, że w serialowej kopii dokumentu błędnie zanotowali imię Lalego – w dokumentacji obozowej figuruje on jako Ludovit, nie Ludwig.

Nieautentyczne, a dodatkowo również niezrozumiałe są także wydarzenia w pracowni doktora (Horsta – w serialu imię nie pada) Schumanna (odc. 3). Wedle chronologii serialowej jest to powinien to być rok 1943 (wydarzenia mają miejsce, krótko po tym, jak

w obozie pojawiają się Romowie,

a Zigeunerlager utworzony został w lutym 1943 r.). W baraku, do którego przychodzi Lali widzimy leżące na łóżkach nagie kobiety. Część z nich jest przywiązana (dlaczego?). Tam Lali tatuuje grupę więźniarek w pasiakach, a ze słów Baretzkiego wynika, iż są to pacjentki szpitala. W epizodzie tym nierealne jest już samo to, iż Lali przychodzi do baraku nocą i że jest tam wtedy obecny lekarz SS.

W tej scenie ukazano, jak Lali próbuje wyprosić u więźniarki pełniącej w tym baraku funkcję pielęgniarki lek dla chorej Gity. Tu wkradł się poważny błąd kostiumowy – kobieta ma na ramieniu opaskę z czerwonym krzyżem,

a więźniarski personel lekarski nie nosił takich oznaczeń. Ponadto więźniarka ta ma numer obozowy rozpoczynający się literą A – numery w tej serii zaczęto wydawać w 1944 r.

Największe wątpliwości budzi jednak wątek swoistej umowy pomiędzy Lalim a Schumannem. Lekarz obiecuje dać Lalemu niezbędny lek, ale pod warunkiem, iż wyświadczy mu on przysługę. W kolejnej scenie widzimy, jak Lali wynosi przed barak słabe i chore więźniarki. Dowiaduje się, iż rankiem mają one zostać zabrane do komór gazowych – stąd można domyślać się, że ceną jaką zapłacił Lali za otrzymane medykamenty była pomoc w selekcji, co staje się przyczyną jego głębokiego poczucia winy.

Ta niewątpliwie poruszająca scena jest jednocześnie kompletnie nieautentyczna, a dla osoby znającej historię Auschwitz nawet niezrozumiała. Po pierwsze, Lali w ogóle nie miał powodu ani możliwości znaleźć się w tym baraku. Stacje eksperymentalne były izolowane i więźniarki oraz więźniowie (poza wyznaczonymi tam do pracy – lekarzami, pielęgniarkami itd.) nie mieli do nich wstępu. Po drugie, mając wiedzę, że selekcji dokonywali zawsze lekarze SS, a nie więźniowie, początkowo właściwie trudno zorientować się, co też robi Lali i dlaczego wynosi ledwie żywe ofiary eksperymentów przed barak. Po trzecie, wyznaczone na śmierć więźniarki były niezwłocznie kierowane albo do bloku 25 (do pierwszej połowy 1943 r. pełniącego funkcję bloku śmierci), albo bezpośrednio do komór gazowych, i nie mogły być pozostawione przed barakiem na całą noc. Po czwarte, kobieta, która w tej scenie próbowała popełnić samobójstwo, rzucając się na ogrodzenie, powinna zostać porażona – zresztą, w przeciwieństwie do więźnia, który rzuca się na ogrodzenie za dnia (odc. 3). Prąd przepływał przez druty ogrodzeniowe nocą,

w ciągu dnia był wyłączany i nie decydował

o tym samowolnie lekarz SS.

Niemożliwe jest również, aby podczas likwidacji Zigeunerlager Lali (lub którykolwiek z pozostałych więźniów nie-Romów) mógł błąkać się po terenie tego obozu pomiędzy barakami i przyglądać się wydarzeniom. Mało prawdopodobne również, aby w takiej sytuacji którykolwiek z więźniów miał odwagę podejść do esesmana i zapytać, co właściwie się dzieje – mieli oni wszak w pamięci przeprowadzoną ledwie kilka tygodni wcześniej likwidację obozu rodzinnego dla Żydów z Theresienstadt

i doskonale zdawali sobie sprawę, że wszyscy jego mieszkańcy zostali wymordowani

w komorach gazowych. Zatem przedstawione w serialu zachowanie Lalego podczas likwidacji Zigeunerlager uznać należy za niewiarygodne.

Pomijając dalsze szczegółowe uzasadnianie nadmienię już tylko, że wśród innych dalekich od autentyzmu wątków wymienić należy jeszcze pójście na śmierć Arona zamiast Lalego (odc. 1) i ofiarowanie się podczas selekcji na śmierć przez Hoffmanovą w zamian za młodą więźniarkę, która niedawno urodziła dziecko (odc. 5) , ponowne tatuowanie kobietom rzekomo wyblakłych numerów (odc. 1), opuszczania przez Lalego i Gitę miejsc pracy na czas ich spotkań w baraku na terenie obozu kobiecego (m.in. w odc. 2 i 4). Wymienione przykłady wydają się wystarczającymi argumentami za tym, aby nie traktować serialu „Tatuażysta z Auschwitz jako mającego wartość faktograficzną znacząco większą niźli książkowy pierwowzór.

Oczywiście trzeba zauważyć i docenić próbę usunięcia tych powieściowych wątków, które budziły największe kontrowersje. Niestety, ich wyeliminowanie odbyło się na zasadzie prostego wycięcia wątpliwych fragmentów, co jednak bez konsekwentnego wprowadzenia dalszych zmian scenariuszowych wywołało

w niektórych przypadkach wrażenie braku ciągłości i utratę przyczynowo-skutkowej logiki następowania po sobie zdarzeń. W niektórych przypadkach czasem zastąpienie sprzecznych z historią elementów innymi (np. zmiana postaci doktora Mengele na Schumanna)

w rzeczywistości okazało się zastąpieniem jednej fikcji inną, wcale nie bliższą rzeczywistości. Natomiast na docenienie zasługuje sposób przedstawienia wątku ukrycia numeru obozowego pod innym tatuażem u zbiega z obozu. Przypomnijmy, iż

w książce Heather Morris przedstawiona została scena, w której do Lalego przychodzi młody więzień, Mendel, prosząc o ratunek. Okazuje się, iż kilka dni wcześniej, podczas pracy poza obozem, mimowolnie uciekł – poszedł w krzaki za potrzebą, a w tym czasie jego komando odmaszerowało do obozu. Szybko został ujęty przez jakichś żołnierzy

i odstawiony z powrotem do Auschwitz, gdzie następnego ranka miano go powiesić. Dzięki znajomościom Lalego z więźniarkami pracującymi w kancelarii obozowej niedoszłego uciekiniera udaje się dopisać do transportu chłopców, którzy nie zostali

w Auschwitz w ogóle poddani procedurze rejestracji i jeszcze tego wieczora mają zostać przeniesieni do innego obozu. Aby uniknąć demaskacji, Lali tatuuje na przedramieniu Mendla węża, pod którym ukrywa obozowy numer.

Epizod ten w sposób przedstawiony przez autorkę jest z wielu powodów zupełnie nieautentyczny, jednak u jego podstaw leży faktyczna historia. Jej bohaterem jest Czesław Mordowicz, polski Żyd deportowany do KL Auschwitz w grudniu 1942 r. (otrzymał numer 84216; w serialu więźnia oznaczonego takim numerem widzimy już w drugim odcinku; podczas egzekucji Tomasza stoi naprzeciw szubienicy, tuż przed Lalim, w trzecim szeregu więźniów). 27 maja 1944 r. Mordowicz uciekł

z Auschwitz wraz z Arnoštem Rosinem (nie była to ucieczka przypadkowa ani spontaniczna, ale dobrze przemyślana i przygotowana ). Po dotarciu na Słowację obydwaj złożyli przed reprezentantami Rady Żydowskiej obszerną relację dotyczącą sytuacji w KL Auschwitz, która została przekazana aliantom

i upubliczniona. W sierpniu 1944 r. Mordowicz został ponownie aresztowany i w grupie Żydów deportowany do Auschwitz. Nie zidentyfikowano go jako zbiega

i prawdopodobnie trafił do jednego z obozów przejściowych na terenie Birkenau. Obozy przejściowe były swoistym rezerwuarem siły roboczej, a Żydzi tam osadzeni na ogół

w krótkim czasie byli przenoszeni do obozów

w głębi Rzeszy, dlatego też nie podlegali rutynowej procedurze tatuowania numerów. Mordowicz zdawał sobie jednak sprawę, iż ujawnienie numeru może wiązać się z ryzykiem demaskacji, dlatego jeszcze w pociągu próbował drogą samookaleczenia pozbyć się tatuażu. Po przybyciu do Auschwitz poprosił Eisenberga o ukrycie go pod innym tatuażem, co też się stało. Mordowicz przeżył wojnę i złożył obszerną relację, w której opisuje szczegóły tego zdarzenia .