Memoria [PL] Nr 58 (7/2022) | Page 7

dzisiejszych oraz poważne ostrzeżenie przed przyszłością. Ale wskazuje to także na rosnące społeczne zrozumienie, że

w schematach przeszłości można szukać odpowiedzi na dzisiejsze najtrudniejsze pytania. Być może ewolucja ta jest jedynie – spowodowanym wojną - krótkim „okienkiem pogodowym”. Ale fakt ten potwierdza sens naszej edukacji oraz stawia nowe, dalej idące pytania. Jedno z nich to:  jak utrwalać

w dyskursie publicznym taką wizję historii, która nie jest tylko ciągiem dat i faktów,

a która staje się nieustającym punktem odniesienia.

 

Symbolizm

Nierozwiązana do dziś pozostała dyskusja sprzed ćwierć wieku, co do wartości

i zagrożenia leżącego w symbolicznym rozumieniu naszych Miejsc Pamięci. Dyskusja skupiła się na granicach możliwych porównań pomiędzy ludobójstwami. Jednakże symbolizm nie objawia się jedynie w sferze porównania. W samym krzyku „Nigdy więcej” znajduje się konieczność powiązania dramatów dzisiejszych czasów

z przekazem przeszłości. Dotyczy to niewątpliwie każdej sytuacji agresji antysemickiej, rasistowskiej, odczłowieczającej.

Nie sposób nie czerpać z doświadczenia tamtych czasów w obliczu rosnącego populizmu, manipulacji, propagandy. Trzeba nam wrócić do tamtej dyskusji, nie pod pręgierzem lęku względem tego, co i tak pozostanie nieporównywalne, ale by lepiej, mądrzej wyodrębnić

i ukazywać czynniki języka politycznego stosujące w praktyce te same lub bardzo podobne chwyty taktyczne czy retoryczne, które zbyt dobrze pamiętamy z przeszłości. „Nigdy więcej” nie może się odnosić jedynie do treści przekazu, ale musi także ostrzegać przed jego dzisiejszą formą i taktycznymi zakusami.

 

Polifonia pamięci

Pamięć, nad którą pracujemy od lat nie jest monologiem. Każdy przewodnik i każdy mądry wychowawca i edukator o tym wie. O ile dyskurs władzy w sytuacji konfliktowej jest zawsze propagandowy, o tyle pamięć – zwłaszcza w sytuacji post-konfliktowej – jest zawsze polifonią. Jej nuty zależne są od historii rodzinnych, od zapamiętanych traum lokalnych, od własnej wrażliwości. Tego nigdy nie uwzględnią podręczniki szkolne. A przecież taka jest prawda.

Musimy, jeśli chcemy być inkluzyjni i wiarygodni – w ramach oczywiście bezwzględnej prawdy historycznej – mądrzej uwzględniać ową polifoniczną stronę pamięci. Powinniśmy mądrzej współgrać z przekazami rodzinnymi, wchodzić w dyskurs z lokalnymi przekazami, wzbudzać i poddawać refleksji w nowych pokoleniach to, co jest już w nie wpisane, jako ich historia, by lepiej pokazywać jej znaczenie, jej uwarunkowania, jej konsekwencje.

 

Edukacja a rytuał przejścia

Jak zaznaczyłem wcześniej, to nie systemy edukacji stworzyły Miejsca Pamięci. One powstawały w bardzo zróżnicowany sposób w naszych krajach, na ogół ich korzeniami byli ocalali i budowane przez nich i wokół nich organizacje pozarządowe. Zawsze wyprzedzaliśmy nasze czasy. Dopiero po dekadach szkoły zaczynały dopasowywać treść swego nauczania do tego, czego doświadczali uczniowie przyjeżdżający do Miejsc Pamięci.

Naszemu przekazowi zagrażały od zawsze różne modne zmiany, nowinki, gadżety. Jedni zachwycili się audio-guidami, inni interaktywnością czy multimediami. Nie to ma przyciągać kolejne roczniki do naszych Miejsc Pamięci. Albowiem ich siłą był, jest i będzie autentyzm. Dziś – w moim przekonaniu – Auschwitz się nie zwiedza, przez Auschwitz się przechodzi. Nie obserwując z zewnątrz a stawiając samego siebie w centrum wielkiego pytania, jakim jest spuścizna Auschwitz. Jest to dla każdego swoisty „rite de passage” – rytuał przejścia. Chcemy i musimy wszystko zrobić, by młodzi ludzie, którzy przechodzą przez nasze Miejsca Pamięci, wychodzili odmienieni lub przynajmniej zasadzić w nich ziarno tej odmiany  na przyszłość.

Właśnie ta funkcja rytuału przejścia musi pozostać w centrum naszego zainteresowania. Wczoraj, jak i dziś młody człowiek musi przechodzić przez nasze miejsca i muzea i wychodzić odmieniony, stawiający sobie bardziej świadomie pytania o swoje własne wybory

w dzisiejszym świecie. Wówczas zaistnieje szansa na to, że programy szkolne nie zredukują naszego przekazu jedynie do lekcji historii, a zaistnieje on w przyszłości tam, gdzie powinien: czyli także w nauczaniu o społeczeństwie, o polityce, o mediach, o religii i o etyce.

 

Moralny niepokój

Zbyt wielką nadzieję położyliśmy w prostych emocjach. Widzieliśmy, że młodzi ludzie płaczą, że zachowują ciszę i refleksję, że brakuje im słów. Więc zbyt często daliśmy się przekonać,

że to działa. Całym rocznikom młodych nastolatków proponowaliśmy pamiętnik Anny Frank, bo sądziliśmy, że poprzez identyfikację i empatię wygramy edukację. Tymczasem owym rocznikom zbuntowanych nastolatków, widzących świat – co normalne dla tego wieku –

w bardzo kontrastowych barwach – proponowaliśmy identyfikację z osobą z góry skazaną na śmierć, której nawet właśni rodzice nie mogli wybronić, której zagrażało zło, ale wyłącznie zewnętrzne i – co gorsza – bez twarzy.

 Dziś musimy poddać analizie to, co chcemy osiągnąć naszymi działaniami. Bo nie jest to jedynie wiedza historyczna ani nie są to jedynie empatyczne emocje. Jeśli dziś chcemy, by rytuał przejścia zadziałał pełniej, żeby ludzie wychodzili bardziej gotowi do działań, to musimy doprowadzić do tego, by wychodzący odczuwali w sobie moralny niepokój. Niepokój o swoje czyny, słowa, wybory ludzkie. Zobowiązanie to, musi pełniej być konsekwencją wizyty

w naszych Miejscach Pamięci. 

Tego nie zrobi nikt z nas w swojej samotności, musimy działać razem, w sposób przemyślany i zgodny. Bo nie od szkół, mediów, polityków zależy moralny kształt naszego świata.

A przecież na tym najbardziej nam wszystkim zależy, to temu poświęciliśmy dekady naszego życia.

 

 

 

Dr Piotr M. A. Cywiński

Dyrektor

Państwowego Muzeum i Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau