PRZEMÓWIENIE HALINY BIRENBAUM
OCALAŁEJ Z AUSCHWITZ
Tak wiele myśli, uczuć i wspomnień ciśnie się do serca i na usta dziś, w kolejną rocznicę wyzwolenia obozu śmierci Auschwitz Birkenau! Tyle jest wciąż jeszcze do przekazania światu, zbadania, przypominania! Niezliczone doświadczenia cierpień nadludzkich znad krawędzi śmierci, które są już dla nowych pokoleń daleką, niewyobrażalną historią...
W obecnym świecie, pełnym aktualnych palących problemów, ciężkich konfliktów, nowych śmiertelnych chorób, pandemii, coraz mniej absorbuje ludzkość Holokaust. Ten ogrom straconych istnień, życia, cierpień daremnych, zadawanych mąk, śmierci niewinnych. Czas i niewiedza mogą zatrzeć ślady o nich, zrozumienie grozy również i dziś, podjęcie koniecznych działań.
Odchodzą Ci, którzy te męki przeżyli, zapamiętali na zawsze i wszystkimi siłami starali się zadokumentować światu, by utrwalić w pamięci ludzkiej, przestrzec przed ich powtórzeniem. Przychodzą na świat i wzrastają nowe pokolenia, dla których te dzieje są dalekie, stare, jakby nie dotyczące ich. Zwłaszcza, że są one tak koszmarne, a od smutków i tragedii chciałoby się raczej uciekać niż się w nie zagłębiać... Chce się zapomnieć, umniejszać, zaprzeczać ich istnieniu – fałszować historię! A zapomnienie zbrodniczych faktów tej wojny i zagłady jest po prostu ponownym tego okropnego zagrożeniem!
Patrzę z narastającym przerażeniem i bólem na krzykliwe, bezkarne marsze nienawiści do innego, do Żydów, do ludzi uciekających dla ratunku przed szalejącym terrorem w krajach ich pochodzenia. Znany aż nazbyt dobrze jest jeszcze sprzed Auschwitz wrzask żądnych krwi, ogłupiałych, zatrutych nienawiścią młodziaków i nie tylko młodziaków: od „Śmierć Żydom!” znów rozbrzmiewający chwacko w dozwolonych marszach ulicznych.
A w następstwie…?? Komory gazowe, śmierć przestraszna milionów. Mojej rodziny, bliskich, cudem mnie pominiętej, ale przeżywane z bliska dzień po dniu w ciągu dwóch lat na Majdanku, w Auschwitz. Widziałam wciąż ten ogień z ich ciał, oddychałam duszącym dymem zawieszonym nad całym obozem w Auschwitz.
Ot, co znaczyły i znaczą hasła: „Śmierć Żydom”! Śmierć! Śmierć! Ludziom innym.
Śmierć u końca czeka i zabierze nas wszystkich z powodu wieku, od wypadków w normalnych czasach, od wzrastających cudów techniki, glorii rozumu i wiedzy ludzkiej, geniuszu. Śmierć od chorób – od jednej takiej ostatnio najnowszej z licznymi mutacjami, o niby wielce „szlachetnej” nazwie: korona. Międzynarodowa nosicielka masowych śmierci we wszystkich krajach i językach brzmiąca jednakowo, dla nacjonalistów nienawidzących obcych w Polsce, Izraelu, wszędzie na tym padole ludzkim czy nie – ludzkim. Śmierć głoszona i zapowiadana w marszach dziarskich rzekomych „patriotów”, czy ta cicha, niewidzialna od pocałunku, kichnięcia z bliska, zakaszlania: obecnie masowa od koronawirusa z mutacjami…!
Miałam dziesięć lat, gdy Niemcy napadli i zajęli Polskę we wrześniu 1939 roku, trzynaście lat, gdy zostałam zawleczona do Auschwitz-Birkenau po wyprowadzeniu z komory gazowej obozu na Majdanku dzięki awarii. Widziałam masy potężnego butnego wojska hitlerowskich Niemiec, gdy wmaszerowali okrutnie, zwycięsko w ulice zburzonej, palącej się Warszawy. W ciągu ponad pięciu lat oddychałam zbrodniami nazistowskich Niemiec, śmiercią. Wzrastałam pod ich zbrodniczym panowaniem absolutnym, które nie omijało nikogo, Żydów, Polaków. Na naród żydowski wydali i wykonywali naziści niemieccy wszelkimi sposobami wyrok i plan totalnej Zagłady.
A po pięciu latach tego mordu okropnego widziałam w „marszu śmierci” z Auschwitz do obozów w przegrywających już wojnę Niemiec tych butnych, potężnych, „czystej rasy aryjskiej” hitlerowskich wykonawców od „śmierć Żydom!” rannych, kaleki w brudnych okrwawionych bandażach, upadłych doszczętnie powracających do swych rozbitych domów, rodzin w ojczyźnie. Warto wiedzieć przed wyruszeniem na tego rodzaju rasistowskie demonstracje, marsze nienawiści, czym one się kończą, jaką przyjdzie zapłacić za nie cenę.
W ciągu tych wszystkich długich lat od wyzwolenia z tych piekieł na ziemi nie przestaję opowiadać, czego doświadczyłam wtedy, czego byłam ofiarą i naocznym świadkiem. W ciągu całego mojego długiego życia noszę w sobie obraz mojej straconej rodziny, matki, ojca, brata, bratowej oraz towarzyszy losu w getcie, na Majdanku, Auschwitz, w obozach w Niemczech. Widok ich cierpień nadludzkich i masowych śmierci wyryty jest w mojej duszy jak ten numer wytatuowany w Auschwitz na pod ramieniu. Myślę dziś z ogromnym żalem, że za mało zdołałam dokonać swymi żarliwymi przekazaniami z tych lat wojny i zagłady mojego narodu żydowskiego z Polski i wszystkich krajów Europy. Długo nie chciano nas słuchać, wierzyć, być skłonnym wyobrazić sobie, aż odeszła ze świata większość ocalałych – aż się staje za późno, skoro mogą odbywać się śmiało, bezczelnie, bezkarnie te butne marsze nienawiści i krzyki ogłuszające: „śmierć Żydom, śmierć obcym, śmierć uchodźcom!”. Śmierć ludziom innym.
Ona przyjdzie. Nikogo nie ominie w życiu. Nikt nie żyje wiecznie ani silni, ani słabi – jedynie Pamięć. Ona jedna jest wieczna. Od pokolenia do pokolenia.
Halina Birenbaum