Memoria [PL] Nr 51 (12/2021) | Page 8

NOWE GRYPSY W ZBIORACH MUZEUM NA MAJDANKU

Darczyńcami są pani Alicja Maciejewska oraz pan Andrzej Maciejewski, krewni Tadeusza Tuza. Oprócz grypsów przekazali oni do muzealnego archiwum także fotografię autora nielegalnej korespondencji i dwa powojenne dokumenty: postanowienie o uznaniu Tadeusza Tuza za zmarłego wystawione przez Sąd Powiatowy

w Białej Podlaskiej w listopadzie 1958 r. oraz wyciąg jego aktu urodzenia. Podarowane materiały uzupełniają kolekcję listów Tadeusza Tuza wysłanych z więzienia na Zamku, które Muzeum posiadało już wcześniej w swoim zasobie archiwalnym.

Tadeusz Tuz urodził się 6 marca 1926 roku

w Białej Podlaskiej. Jego ojciec Paweł Tuz, legionista, uczestnik walk o niepodległość

w latach 1915-1918 i wojny polsko-bolszewickiej, pracował w Policji Państwowej.

Gdy Tadeusz miał 3 lata, a jego siostra Aniela 4, zmarła ich matka. Ojciec ożenił się ponownie. Jego druga żona Lucyna Tuz otworzyła serce przed dziećmi i nawiązała z nimi bardzo bliską więź, stając się dla nich drugą matką.

Wybuch II wojny światowej zastał rodzinę

w Starogardzie. Paweł Tuz jako komendant powiatowy Policji Państwowej został zmobilizowany 10 września 1939 roku. Zgodnie z rozkazem udał się na wschód, w kierunku Polesia. Dotarł jedynie do Brześcia. Jak później przekazał rodzinie jego kierowca, honor oficerski nie pozwolił mu uciekać na Węgry. Pozostał w Brześciu i ślad po nim zaginął.

Po mobilizacji i wyjeździe ojca ze Starogardu, Tadeusz i jego siostra – uczniowie gimnazjum, wraz z Lucyną Tuzową zostali ewakuowani ostatnim pociągiem odchodzącym z miasta

w dniu 30 września 1939 roku. Wszyscy znaleźli się w Warszawie u rodziny Lucyny. Tu przetrwali dramatyczne oblężenie i kapitulację miasta.

O ojcu nadal nie było żadnych wiadomości. Tak jak wielu Polaków w tym czasie, Lucyna Tuzowa zastanawiała się na pewno, gdzie schronić się

z dziećmi. Biała Podlaska, w której mieszkali dziadkowie Anieli i Tadeusza i ich stryj Józef Tuz, wydawała się bezpieczniejsza niż Warszawa. Na początku 1940 roku dzieci z Lucyną wyjechały zatem do Białej Podlaskiej.

Tadeusz i jego siostra uczyli się tam w Szkole Handlowej. 15 marca 1943 roku rodzeństwo ukończyło naukę i przystąpiło do egzaminów.

Z zachowanej korespondencji Tadeusza z matką dowiadujemy się, że martwił się o swój dalszy los, pisząc: „Trzeba więc pomyśleć, co robić potem. Ponieważ wkrótce nastąpi likwidacja zbędnych sklepów, dostanie pracy jest po prostu niemożliwością. Nela może będzie pracowała

w „Rolniku” (protekcja!). A co będzie ze mną, to nie wiem. Może pojadę na roboty”. W tym samym czasie szkolny lekarz zdiagnozował u chłopca suchoty i chore serce.

W 1943 roku, przed końcem roku szkolnego, siedemnastoletni Tadeusz został faktycznie zabrany ze szkoły na roboty do Niemiec. Uciekł jednak z transportu i wrócił do Białej Podlaskiej. Nie był tu już jednak bezpieczny. Poza tym, jak każdy dorosły Polak, musiał mieć jakieś zatrudnienie. Przeniósł się więc na pogranicze Lubelszczyzny i Podkarpacia i podjął pracę jako drwal w Lasach Janowskich. Na tym terenie działały partyzanckie oddziały Armii Krajowej. Pragnąc kontynuować rodzinne tradycje, Tadeusz wstąpił do AK. W następnym roku wrócił do Białej Podlaskiej. Zatrudnił się w domu żołnierza (Soldatenheim), pełniącym rolę hotelu

i restauracji dla urlopowanych i podróżujących żołnierzy Wehrmachtu i SS. Bialski Soldatenheim mieścił się w piętrowym budynku w centrum miasta – przy placu Wolności.

W nocy z 5 na 6 stycznia 1944 roku Niemcy aresztowali w Białej Podlaskiej sporą grupę młodzieży wraz z nauczycielem Dymitrem Tymoszukiem, dowódcą Harcerskiego Plutonu AK. Jeden z kolegów ostrzegał Tadeusza, że on także jest zagrożony. Pomimo ostrzeżeń mężczyzna poszedł 6 stycznia, jak zwykle rano, do pracy. Na miejscu został aresztowany pod zarzutem kradzieży niemieckiej broni. Blisko miesiąc spędził w więzieniu gestapo w Białej Podlaskiej, po czym w lutym 1944 roku został przewieziony na Zamek w Lublinie.

23 marca 1944 roku w miastach okupowanej Polski rozwieszono obwieszczenie dowódcy niemieckiej policji bezpieczeństwa na okręg lubelski z listą 60 osób skazanych przez sąd doraźny na karę śmierci. Przestępstwem, za które większość z nich została skazana, była „przynależność do zabronionej organizacji”. Na liście tej znalazły się nazwiska 10 młodych chłopców z Białej, wśród nich Tadeusza Tuza, i ich dowódcy Dymitra Tymoszuka. Wszystkim zarzucano przynależność do Armii Krajowej. Teoretycznie mogliby zostać „ułaskawieni”, jeśli w ciągu najbliższych trzech miesięcy AK nie podjęłaby w pobliżu żadnych działań dywersyjnych.

Niestety, tak się nie stało. Tadeusz Tuz nie odzyskał wolności. 12 maja 1944 roku został wraz z grupą więźniów Zamku przetransportowany do obozu na Majdanku i tam rozstrzelany. Miejsce ani data jego pochówku nie są znane.

Z okresu pobytu Tadeusza Tuza w więzieniu na Zamku w Lublinie zachowało się kilka grypsów, które wysłał on do najbliższych. Dowiadujemy się z nich, że autora, pomimo okoliczności, nie opuszczał młodzieńczy optymizm i poczucie humoru. Wierzył, że wkrótce wyjdzie na wolność.

Poniżej prezentujemy transkrypcję dwóch grypsów przekazanych do Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku. Pierwszy, z 14 marca 1944 roku, wysłany na adres sklepu „Społem” przy Placu Wolności w Białej Podlaskiej, w którym pracowała wówczas Aniela Tuzówna – Nela, siostra Tadeusza, przeznaczony jest dla matki, Lucyny Tuzowej.

Lublin, 14.3.44. Aniela Tuzówna, sklep „Społem” obok posterunku policji lub Terespolska 37 [Biała Podlaska – A.W.]

Kochana Mamusiu! Piszę już trzeci list, a nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Niech Mamusia do każdej paczki załącza „gryps”. Proszę następną paczkę przysłać w pudełku; na spód proszę położyć parę arkuszy papieru (wyścielić) i między nie proszę wsunąć kilka kart pocztowych. Dotychczas umieszczała je Mamusia na wierzchu, przy rewizji zostały zabrane. Jeden z naszej „paczki”, a mianowicie Włodek Kowalski został już zwolniony, pod warunkiem, że wstąpi prawdopodobnie do policji. Nastąpiło to na skutek starań jego ojca. Mam nadzieję, że wstąpi on do Mutti i dokładnie ją poinformuje o wszystkim. Dobrze by było, gdyby Musia wszczęła podobne starania. Serdeczne pozdrowienia dla Wszystkich. Tad.

Drugi list został napisany 25 marca 1944 roku i choć jest utrzymany w mocno żartobliwym, a nawet ironicznym tonie, nie napawa optymizmem. Autorowi doskwiera głód, który oszukuje paląc machorkę, na skórze pojawił się dokuczliwy świerzb, a duszę dręczy tęsknota za najbliższymi. Jednak wciąż tli się nadzieja, że być może na Wielkanoc będzie już w domu.

Lublin, 25.3.1944. Aniela Tuz, sklep „Społem” [Biała Podlaska – A.W.]

Kochana Mamusiu! 20 bm. otrzymałem dwie paczki: jedna z Ovolmaltiną, a druga z chlebem. Paczka z chlebem miała prawdopodobnie ciężkie przejścia, gdyż chleb był rozsypany na kilkanaście części, a gryps był zupełnie widoczny. Został on naturalnie zabrany, tak że nie miałem możności przeczytania go. Dlatego sądzę, że byłoby lepiej nie umieszczać grypsów w chlebie. Najlepiej jest umieszczać je w tłuszczu, w kanapkach i w ogóle w małych przedmiotach. Np. paczka z Ovolmaltiną była oglądana tylko powierzchownie. Zresztą to wszystko drobnostka. Na Wielkanoc wybieram się z powrotem do Białej, ewentualnie do Warszawy. Proszę napisać co słychać w Białej. Nam powodzi się tu b. dobrze; mamy tu gazety, mapy, itp. Ostatnio zostałem mistrzem szachowym. Prosiłbym o przesłanie płynu przeciwko świerzbowi, o który pisałem w poprzednim liście i musztardy lub chrzanu (przysyłają nam wszyscy ciągle boczek i słoninę). Na Wielkanoc proszę przygotować ze stryjkiem parę litrów Cieleśnickiej. Co do Cieleśnickiej, to piłbym ją nawet dzisiaj. Swetra swego już dawno nie mam. Sprzedałem za 3 paczki machorki. Mam za to jakiś inny, fabrycznej roboty. Najbardziej jestem wdzięczny za kożuch. Nie wiem, jak bym dał sobie radę bez niego. Mamy tutaj majstra, który robi pierwszorzędne bambosze. Mam sobie zamiar zrobić jedną parę, tylko namyślam się z czego, ze skóry, czy z koca. Jeszcze à propos słoniny, proszę już jej więcej nie przysyłać. Wolałbym masło lub smalec. Ubrania mam bardzo zniszczone. 1/3 dezynfekcją, ale sądzę, że do Wielkanocy w zupełności wystarczy. Bieliznę prałem sobie już dwa razy. Co do chusteczek do nosa to mam obecnie 4, resztę pogubiłem. Mamy możność wysyłania jednego listu tygodniowo. [Jak tam] dziadek, czy bardzo jest zmartwiony, że mnie nie ma? P. gospodyni? Pogoda u nas bardzo ładna, temperatura kilka stopni powyżej zera. Odczuwam tu tylko brak… piwa. Zresztą wszyscy mnie pocieszają, że tylko pierwsze pięć lat, potem człowiek się już przyzwyczaja. Czy Dzidzia jest już taka duża jak Nula, czy trochę mniejsza? Dawno już jej nie widziałem. Zdaje się, że zostanę z mego obecnego mieszkania usunięty. Zamierzam więc wnieść podanie o pozostawienie mnie jeszcze na parę miesięcy, ale nie wiem, czy się zgodzą. W każdym razie będę prosił. Serdeczne pozdrowienia. Tad.

W listopadzie 1958 roku na wniosek rodziny Sąd Powiatowy w Białej Podlaskiej uznał Tadeusza Tuza za zmarłego. Jego nazwisko znajduje się na tablicy ofiar lubelskiego więzienia umieszczonej w wieży zamkowej, a także na zbiorowym grobie ofiar ostatniej egzekucji więźniów Zamku na cmentarzu przy ulicy Lipowej w Lublinie oraz na cmentarzu w Białej Podlaskiej.

W 1990 roku Aniela Tuz rozpoczęła oficjalne poszukiwania swojego ojca. Wkrótce otrzymała informację, że nazwisko Pawła Tuza figuruje na liście NKWD z Ostaszkowa z datą 20 kwietnia 1940 roku. Wiadomość ta potwierdziła jego śmierć w tym dniu. Miejsce pochówku Pawła Tuza pozostaje również nieznane.

* Biografię i losy Tadeusza Tuza Autorką prezentujemy w oparciu o opracowanie Anny Tuz, kronikarki i dokumentalistki dziejów rodziny Tuzów.

W listopadzie 2021 r. zbiory archiwalne Państwowego Muzeum na Majdanku wzbogaciły się o dwa grypsy napisane do rodziny przez Tadeusza Tuza więzionego w 1944 r. na Zamku Lubelskim.

Anna Wójcik, Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku