Memoria [PL] Nr 47 (08/2021) | Page 6

dawała więźniom tam zatrudnionym możliwość organizowania dodatkowej żywności, a także prawo w miarę swobodnego poruszania się

w ramach tzw. dużego łańcucha straży – na tyle, na ile mogli to uzasadnić wykonywaniem obowiązków. Pozwalała także na nawiązanie kontaktów z pracownikami cywilnymi zatrudnionymi na terenie przyobozowym, m.in. – jak wspomina Pietrzykowski – z kolejarzami pracującymi na dworcu. Wszystko to sprzyjało prowadzeniu działalności konspiracyjnej. Zatrudnienie przy opiece nad zwierzętami stwarzało możliwość zorganizowania dodatkowej żywności, co Pietrzykowski wykorzystywał aby pomagać kolegom obozowym, o czym pisze w swoim raporcie Pilecki: Otręby, dostarczane mi po kryjomu przez przyjaciela 21 [Tadeusz Pietrzykowski], który pracował przy cielętach […] dosypywałem do zupy przywożonej nam do stolarni […]. Gdy memu przyjacielowi 21 udało się czasami przynieść więcej otrąb, wtedy wsypywałem garść wprost do ust i tak, na sucho, powoli, małymi częściami, po rozdrobnieniu ich na zdatne do przełknięcia – łykałem razem

z plewami.

Latem 1942 r. Pietrzykowski zachorował na tyfus. W swojej relacji twierdzi, iż został celowo zakażony w ramach eksperymentów prowadzonych przez lekarza SS, który zrobił mu zastrzyk po jednej z walk. "Osobiście nie orientowałem się w tym wszystkim i nie wiedziałem, jaki zastrzyk otrzymałem, a sądziłem, że być może wzmacniający" – wspomina. Należy przy tym mieć na uwadze, że działo się to w okresie gwałtownego rozprzestrzeniania się epidemii tyfusu wśród więźniów Auschwitz, stąd trudno stwierdzić, czy przypuszczenia Pietrzykowskiego są słuszne. Tak czy inaczej przez kilka tygodni przebywał on w szpitalu więźniarskim, gdzie zmagał się

z chorobą pod troskliwym okiem obozowych kolegów. To właśnie im zawdzięcza ocalenie. Wiedząc o planowanej selekcji, przyjaciele zabrali Pietrzykowskiego ze szpitala i ukryli

w jednym z bloków więźniarskich, a następnie załatwili mu także przeniesienie do pracy

w ambulatorium SS, gdzie początkowo pełnił funkcję sprzątacza, a z czasem awansował do funkcji sanitariusza. Zajecie to umożliwiło mu powrót do działalności konspiracyjnej – między innymi dzięki pomocy zatrudnionej w SS-Revier siostry Marii Stromberger Pietrzykowski organizował leki i przekazywał je do szpitala więźniarskiego. Tam pracował już do końca pobytu w Auschwitz, tj. do wiosny 1943 roku, kiedy to w ramach akcji masowego wywożenia Polaków do innych obozów koncentracyjnych został przeniesiony do KL Neuengamme, gdzie kontynuował walki bokserskie. W marcu 1945 r. w dużej grupie więźniów został ewakuowany transportem kolejowym do Bergen-Belsen. Podczas postoju na jednej ze stacji pociąg

z więźniami znalazł się w centrum nalotu. Pietrzykowski miał wielkie szczęście, przeżył jako jeden z nielicznych.

Tadeusz Pietrzykowski odzyskał wolność 15 kwietnia 1945 r. na terenie Bergen-Belsen. Zaraz po wyzwoleniu przyłączył się do działań grupy demaskującej zbrodniarzy obozowych, którzy próbowali ukrywać się w okolicy jako cywile. Później wyjechał do Lubeki i dołączył do dywizji pancernej generała Stanisława Maczka. Powoli odzyskiwał siły i wracał do kondycji, organizując zajęcia sportowe dla żołnierzy. Wtedy też wrócił na ring, zdobywając tytuł mistrza dywizji.

Jesienią 1946 r. powrócił do kraju, do rodzinnej Warszawy. Próbował nawiązać kontakt ze środowiskiem sportowym, ale w niedługim czasie pojawiły się u niego poważne dolegliwości zdrowotne, które przekreśliły szanse na powrót do zawodowego pięściarstwa. W 1947 r. zeznawał jako świadek w procesie Rudolfa Hössa przed Najwyższym Trybunałem Narodowym.

W 1950 r. Pietrzykowski ukończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego, po czym podjął się pracy z młodzieżą jako trener, pedagog i nauczyciel wychowania fizycznego. Kontynuował ją aż do emerytury. Był trzykrotnie żonaty, a ze związków tych doczekał się trójki dzieci – dwóch córek i syna.

Po wojnie nigdy nie odżegnywał się od swojej obozowej przeszłości. Obok trofeów sportowych z pietyzmem przechowywał pamiątki obozowe

i pamięć o najważniejszych w tamtym czasie kolegach. Numery sześciu z nich wyrył na ścianie w pokoju swojego mieszkania, gdzie stworzył mini-wystawę dokumentującą najważniejsze doświadczenia swojego życia. Były to numery braci Emila i Stefana Barańskich, Witolda Pileckiego, Władysława Rządkowskiego, Eugeniusza Niedojadło i Bolesława Kupca . Po przejściu na emeryturę działał w Towarzystwie Opieki nad Oświęcimiem, w Związku Inwalidów Wojennych, utrzymywał kontakt z Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau, w którego archiwum pozostawił swoją relację i grypsy wysyłane z obozu do matki.