Memoria [PL] Nr 41 (02/2021) | Page 12

samo jest w mediach społecznościowych. Zdarzają się interwencje z naszej strony, ale nadal są to raczej incydenty – dodaje Sawicki.

Opowiada także, że często o nieodpowiednich komentarzach dają im znać inni użytkownicy. To pokazuje, jak odpowiedzialną i wierną społeczność gromadzą wokół siebie profile placówki.

Zdarza się, że media społecznościowe wpadają w zastawione przez siebie pułapki. Tak było rok temu z tiktokowym trendem na kręcenie filmików z użytkownikami wcielającymi się w ofiary obozu Auschwitz-Birkenau mówiące z zaświatów. Młodzi ludzie udający ofiary obozu używali w swoich filmikach filtrów nadających ich twarzom oznaki wymęczenia, pojawiały się siniaki czy mocno podkrążone oczy. Użytkownicy opowiadali na filmikach o tym, co ich spotkało w obozie. Nagraniom często towarzyszyły współczesne popowe hity, takie jak „Locked Out of Heaven” Bruno Marsa i „Heathens” Twenty One Pilots. Mówiące z nieba ofiary można było znaleźć po hashtagu #holocaustchallenge. – Trend „ofiar” w TikTok może być krzywdzący i obraźliwy. Niektóre filmy są niebezpiecznie bliskie lub już przekraczają granicę banalizacji historii. Ale powinniśmy dyskutować na ten temat tak, by nie zawstydzać i nie atakować młodych ludzi, których motywacje wydają się bardzo zróżnicowane. To wyzwanie edukacyjne – wyjaśniało muzeum na Twitterze.

– Świat w mediach społecznościowych – i zapewne też poza nimi – dąży do biegunowości, coś jest czarne albo białe. Znikają nam niuanse. W przypadku chociażby TikToka jest to bardziej skomplikowane. Ważne jest spojrzenie szersze i głębsze, niż tylko bardzo łatwe emocjonalne oburzenie. Motywacje tych osób, które postanowiły takie filmy opublikować, mogą być bardzo różne. Będą przykłady osób, które chciały dobrze i posłużyły się takim językiem komunikacji, który znają. A znajdą się też tacy, którzy chcieli jedynie wpisać się w trend, zdobyć sławę. Rozdzielenie tego jest bardzo trudne – zauważa Sawicki.

Odkrywanie historii

Profile społecznościowe Muzeum Auschwitz to nie tylko przykre momenty, gdy trzeba zderzyć się z czyjąś niewiedzą, krzywdzącym komunikatem czy fake newsem. To także te dobre historie, których jest całe mnóstwo. Paweł Sawicki opowiada, że każda relacja osoby, która dzięki muzeum nauczyła się czegoś nowego, niezmiennie cieszy. Podobnie jak zaangażowanie obserwujących, którzy do opublikowanych przez muzeum postów dopisują ciąg dalszy: piszą o członkach swoich rodzin, dokładają nowe informacje, czasem także dają impuls do nowego śledztwa.

Tak było, gdy latem zeszłego roku muzeum opublikowało zdjęcie Jiříego Poppera. Pochodzący z Czech Żyd miał 20 lat, gdy zginął w obozie Auschwitz-Birkenau. Jeden z użytkowników Twittera zwrócił uwagę na przypinkę w klapie marynarki młodego mężczyzny i rozpoznał w niej logo hiszpańskiego klubu piłkarskiego Real Sociedad. Sawicki przyznaje, że dla kogoś, kto nie jest fanem klubu, rozpoznanie małego znaczka na czarno-białym zdjęciu było w zasadzie niemożliwe. Internetowe śledztwo ruszyło, zaangażowali się w nie hiszpańscy dziennikarze, a także sam klub. Okazało się, że drużyna z San Sebastian grała w latach 20. z Deutcher Fußball-Club założonym w Pradze przez niemieckich Żydów.

– Tego typu rzeczy nie byłyby możliwe bez mediów społecznościowych i szybkości działania ludzi zaangażowanych. Oprócz tego w internecie nadal obecni są Ocalali z Auschwitz, a także ich krewni. Prowadzenie dialogu z takimi osobami – nie tylko przez Twittera – to zawsze rzecz bardzo poruszająca – dopowiada Sawicki.

A o tym, jak muzeum jest ważne i doceniane przez międzynarodową społeczność, świadczy choćby Nagroda Dziedzictwa Europejskiego Europa Nostra dla wystawy „Auschwitz. Nie tak dawno. Nie tak daleko”: wspólnego projektu hiszpańskiej firmy Musalia (notabene z San Sebastian) oraz Muzeum Auschwitz. Została przyznana w listopadzie zeszłego roku.

Muzea w pandemii

Rok 2020 był dla placówki szczególnie trudny. Przez 161 dni była ona zamknięta dla odwiedzających, a ich obecność jest szczególnie ważna w takim właśnie miejscu: przestrzeni, która jest nie tylko muzeum, ale i faktycznym świadkiem jednego z największych aktów okrucieństwa w historii ludzkości. Gdyby nie pandemia, muzeum odnotowałoby pewnie kolejny rekord odwiedzających. Liczba do tej pory zwiększała się z roku na rok. W 2019 r. wynosiła ponad 2 mln. W 2020 r. muzeum odwiedziło tylko 500 tys. osób. Spadek frekwencyjny odbił się oczywiście na kwestiach budżetowych. Ale i na tym, że całą komunikację i edukację trzeba było przenieść do sieci.